Rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego dla rynku kredytów konsumpcyjnych okazały się nadmierne. Nie zwiększyły bezpieczeństwa klientów, za to zmusiły Polaków chcących kupić na raty sprzęt AGD czy meble do pożyczania w parabankach, gdzie oprocentowanie sięga nawet 200 proc. w skali roku.
200 procent - nawet takiego oprocentowania mogą żądać od swoich klientów instytucje parabankowe
Od ponad roku KNF nakazuje bankom, w tzw. rekomendacji T, restrykcyjną ocenę zdolności kredytowej klientów. – Muszą odrzucać pewne grupy osób, nawet gdyby bazując na własnym „know-how, oceniły je pozytywnie – tłumaczy Andrzej Reterski, prezes Domu Finansowego QS, pośrednika kredytowego. Bankowcy muszą też wymagać od klientów dokumentowania dochodów, choć niekoniecznie przekłada się to na poprawę jakości portfela. W efekcie spada wartość kredytów konsumpcyjnych w bankach. W grudniu zmniejszyła się o ponad 1 mld zł – do 113,6 mld. Była najniższa od ponad dwóch lat. To zaskakujące, bo grudzień to zwykle okres żniw.
Rynek nie znosi jednak próżni. Na rekomendacji KNF korzystają parabanki, które nie są zobowiązane do przestrzegania jej zaleceń. Żądają jednak o wiele wyższego oprocentowania.
Najbardziej znaną firmą pożyczkową jest Provident. Ubiegły rok może okazać się pierwszym od 2008 r., w którym wzrosła liczba jego klientów. W końcu września pożyczki spłacało tam 813 tys. osób. – Dotychczasowy wzrost bardzo nas cieszy, nie zakładamy innych trendów – mówi Katarzyna Jóźwik, członek zarządu Providenta.