– Skala tych bezprawnych działań, presji i szantażu politycznego jest na tyle ogromna, że przypomina nalot dywanowy – mówił w środę na łamach „Rzeczpospolitej" Wiktar Babaryka, były prezes Biełgazprombanku (należy do rosyjskiego Gazpromu) i czołowy rywal Łukaszenki w wyborach prezydenckich na Białorusi 9 sierpnia. Zebrał ponad 420 tys. podpisów pod swoją kandydaturą i tym samym pobił wszystkie dotychczasowe rekordy przeciwników reżimu.
W czwartek nad ranem wraz z synem Eduardem wyruszył, by osobiście złożyć część podpisów w Centralnej Komisji Wyborczej (CKW). Po drodze został zatrzymany. Dopiero wieczorem Komitet Kontroli Państwowej poinformował, że Babaryka został aresztowany.
Jak zareagują zwolennicy Babaryki
Jest podejrzany w sprawie Biełgazprombanku, do którego w ubiegłym tygodniu wkroczyły służby i wprowadziły tam „zarząd tymczasowy". Wcześniej władze w Mińsku informowały, że chodzi o „pranie brudnych pieniędzy i oszustwa podatkowe". W tym samym czasie uzbrojeni i zamaskowani funkcjonariusze służb przeprowadzali rewizje w jego domu pod Mińskiem oraz w mieszkaniu syna.
Od kilku dni trwają aresztowania znajomych oraz członków sztabu wyborczego Babaryki.
– Można wsadzić do więzienia Babarykę, ale naród białoruski się nie cofnie. To, czego teraz doświadczamy, nie jest zastraszaniem wyłącznie mojej osoby, to zastraszanie całego społeczeństwa – odpowiadał dwa dni wcześniej na pytanie „Rzeczpospolitej" o ewentualny areszt.