Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 26 stycznia. Dla urzędującego od ponad trzech dekad Aleksandra Łukaszenki to jedynie formalna procedura, o której zapewne chce jak najszybciej zapomnieć na kolejne pięć lat. Mimo że zwycięzca jest już wszystkim znany, na karcie do głosowania znajdzie się nie tylko nazwisko dyktatora.
Była opozycjonistka startuje obok Łukaszenki. Pozorują demokrację
– Mamy 1 stycznia 2025 roku. Rusza okres agitacyjny kampanii wyborczej na Białorusi. Bez wątpienia jest to najważniejsze polityczne wydarzenia ostatniego dziesięciolecia w naszym kraju – ogłosiła w środę Hanna Kanopacka, publikując jednocześnie na Facebooku swój program wyborczy. Pisze w nim m.in. o potrzebie ratowania sytuacji demograficznej i normalizacji stosunków „ze wszystkimi sąsiadami”.
Czytaj więcej
To pierwszy tego typu wyrok na Białorusi od czasów Związku Radzieckiego. 64-letni kapłan został uznany za winnego i skazany na 11 lat więzienia za zdradę państwa. Dlaczego podpadł dyktatorowi?
Kiedyś była działaczką opozycji demokratycznej i nawet deputowaną parlamentu (2016–2019) z ramienia Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Później pożegnała się z opozycją i startowała w wyborach prezydenckich w 2020 roku (CKW Łukaszenki dało jej 1,68 proc.). O trwających od tamtej pory represjach i ponad 1200 więźniach politycznych w swoim programie wyborczym już nie wspomina. Wręcz przeciwnie. Przekonuje rodaków, że o swojej przyszłości mogą zadecydować podczas nadchodzących pseudowyborów i że jakoby od ich głosów „dużo zależy”.
Lider komunistów i były podpułkownik milicji. Kim są „rywale” Aleksandra Łukaszenki?
Pozostali kandydaci już nawet nie ukrywają, że startując w wyborach, wspierają dyktatora. Szef Komunistycznej Partii Białorusi Siarhiej Syrankou zaznacza, że uczestniczy w kampanii wyborczej nie przeciwko Łukaszence, lecz „razem z Łukaszenką”. Co więcej, opowiada się za pozbawieniem mienia (władze już robią to od kilku lat) opozycjonistów, którzy uciekli za granicę. Nie popiera też ułaskawienia więźniów politycznych.