Nie rozstrzygając, kto ma rację dwoje brytyjskich publicystów działu naukowego dziennika „The Guardian” podjęło się próby analizy znanych nam statystyk. Nicola Davis, która ukończyła biochemię na Oxford University i dziennikarz Niamh McIntyre podkreślają, że jest jeszcze za wcześnie, aby wyciągać ostateczne wnioski na temat liczby zgonów. Znane nam statystyki wskazują jedynie na ogólne trendy, które jednak bywają błędnie interpretowane.
- Obecnie jedyną rzeczą, która wydaje się oczywista, jest to, że przeżyje ogromna większość ludzi, którzy zachorują – podkreślają publicyści Guardiana - Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oszacowała śmiertelność z Covid-19 na około 3,4%. Jest to wyższa umieralność niż w przypadku grypy sezonowej i bez wątpienia stanowi powód do niepokoju, ale nawet jeśli przyjmiemy poprawność tych wstępnych szacunków, to ponad 96% osób zarażonych koronawirusem wyzdrowieje.
Tutaj kryje się jednak bardzo prosty, ale jakże mylny w odbiorze publicznym haczyk w sposobie interpretacji statystyk.
Należy podkreślić, że te 3,4% umieralności może być całkowicie błędnym parametrem. Szacunki WHO opierają się bowiem jedynie na potwierdzonych zakażeniach i zgonach, co oznacza, że nie uwzględniają znacznie większej ilości infekcji bezobjawowych i łagodnych przypadków, których nie zdołano zdiagnozować. Zakładając, że takich przypadków może być naprawdę dużo statystyczny poziom śmiertelności koronawirusa SARS-CoV-2 musiałby zostać znacznie obniżony i zbliżyłby się do poziomu umieralności na grypę sezonową.
Brytyjscy dziennikarze potwierdzają, że wielu ekspertów na świecie uważa, że biorąc pod uwagę ten pominięty parametr wskaźnik umieralności może oscylować poniżej 1% zachorowań. Innymi słowy, nawet jeżeli przyjmiemy najczarniejszy scenariusz należy oczekiwać, że przeżyje ponad 99% zarażonych.
Ale tu kryje się kolejne nieporozumienie. Całkowicie błędnie zakłada się, że porzucenie reżimu kwarantannowego może oznaczać, że zostaną zarażeni wszyscy ludzie – uważają publicyści Guardiana.
Naczelny lekarz Zjednoczonego Królestwa (Chief Medical Officer) i główny medyczny doradca rządu, angielski epidemiolog prof. Chris Whitty podkreśla, że przy najgorszym scenariuszu zaraziłoby się ok. 80% populacji Wielkiej Brytanii. Naukowiec podkreśla, że nie oznacza to jednak, że efektem takiego rozprzestrzeniania się epidemii będzie śmierć 500 000 ludzi - jak można by tego oczekiwać po przyjętym parametrze wskazującym na 1% śmiertelności.
- Ta liczba zakażeń jest całkowicie spekulacyjna – podkreślił na konferencji prasowej prof. Whitty, dodając, że nie wiadomo, ile osób ostatecznie zostanie zarażonych.