We wtorek zanieczyszczenie powietrza w Sydney przekroczyło ponad 12-krotnie poziom uznawany za „niebezpieczny”. Miasto dosłownie dusiło się pod toksyczną pierzyną. - Oczywiście zdarzały się w Sydney w przeszłości epizody, gdy jakość powietrza była bardzo zła, szczególnie podczas burzy piaskowej w 2009 roku – powiedział Richard Broome, dyrektor departamentu do spraw zdrowia środowiskowego w Nowej Południowej Walii. - Ale z pewnością to, czego doświadczamy od około miesiąca, to sytuacja bezprecedensowa i stanowi zagrożenie dla zdrowia ludzi - dodał.
Okropna nowa normalność
Zgodnie ze wskaźnikiem jakości powietrza (AQI), który określa poziom zanieczyszczeń w powietrzu, pomiary wynoszące 200 lub więcej AQI są uważane za niebezpieczne dla zdrowia. We wtorek kilka regionów Sydney zanotowało pomiar powyżej 400, niektóre nawet ponad 1000, a co najmniej dwa przekroczyły próg 2000 AQI, - tj. prawie 13 razy więcej niż poziom uznawany za niebezpieczny.
- To przełomowe wydarzenie – powiedział w rozmowie z "The Sydney Morning Herald" naukowiec zajmujący się ochroną środowiska, Mark Taylor z Macquire University. - Te odczyty jakości powietrza są zazwyczaj notowane tylko w miejscach takich jak Indie i Chiny. Tymczasem morze dymu i cząsteczek z pożaru w Nowej Południowej Walii jest ogromne, obejmuje od 4 do 5 milionów ludzi i wciąż się rozprzestrzenia. Jak wiadomo jest to pył rakotwórczy - dodał.
Wśród scen rodem z piekła – określanych jako „airpocalypse” czyli "powietrzna apokalipsa" - wzrosła liczba przyjęć do szpitali, działanie transportu publicznego zostało zakłócone, załączające się w pomieszczeniach alarmy dymne wymuszają ewakuacje budynków. Powietrze śmierdzi i dusi. Mieszkańcy Sydney zaczęli kupować maski przeciwdymne, aby zmniejszyć poziom wdychanych cząstek smogowych, przenoszonych przez mgłę. Władze miasta nawołują do pozastania w domach i nakazują przygotować siebie, najbliższych i swój dobytek na ewentualną ewakuację.
„Kaszląc w łóżku, dusząć się w zadymionym powietrzu widzę jak prom na Manly wynurza się z mglistego mroku. A mężczyzna na promie nosi maskę gazową. I to jest okropna nowa normalność” - napisał na Twitterze dziennikarz Andrew Thomas.