Mam już jasność, co należy zrobić – stwierdziła szefowa SPD Andrea Nahles, anonsując w niedzielę decyzję o całkowitym wycofaniu się z życia politycznego. Nie będzie nawet deputowaną Bundestagu. Takie wnioski wyciągnęła 48-letnia Nahles z kolejnej katastrofy wyborczej SPD, tym razem do Parlamentu Europejskiego.
Kierownictwo partii przejęła niewiele ponad rok temu. Miała wyprowadzić na prostą najstarsze ugrupowanie na niemieckiej scenie politycznej. Nic z tego nie wyszło.
Upadek SPD nie jest jednak wyłącznie sprawą socjaldemokratów. Są partnerem koalicji rządowej Angeli Merkel, która chwieje się w posadach. Wszystko to sprawia wrażenie chaosu politycznego w Niemczech. Tym bardziej że w CDU kierowanej od pół roku przez Annegret Kramp-Karrenbauer (znaną jako AKK) sytuacja jest wielce niepewna. Nikt nie wie, czy rząd Merkel dotrwa do końca kadencji w 2021 r. ani czy AKK zdoła przejąć schedę po swej mentorce.
Klęska po porażce
– Ocena tego, co wydarzy się do 2021 r., jest jak wróżenie z czarodziejskiej kuli – mówi Tilman Kuban, przewodniczący młodzieżówki CDU, niezbyt zachwyconej perspektywą przejęcia władzy w państwie przez byłą premier kraju Saary panią AKK. Ma ona w CDU wielu przeciwników.
Nic to jednak w porównaniu z sytuacją w SPD. Od dwu dekad lat systematycznie traci wyborców. Socjaldemokraci byli więc przygotowani na porażkę w wyborach do PE, ale nie na totalną klęskę w postaci 15,8 proc. głosów. Tego samego dnia socjaldemokraci stracili w wyborach landowych Bremę, którą rządzili od siedmiu dekad.