Korespondencja z Brukseli
Po wielogodzinnej dyskusji na szczycie UE zawarto kompromis między zwolennikami krótkiego i długiego przedłużenia brexitu. Ci pierwsi mówili o 30 czerwca 2019 roku, ci drudzy — o 31 grudnia 2019m, a nawet o przyszłym roku. Stanęło na 31 października. — W tym czasie wszystko zależy od Wielkiej Brytanii — powiedział Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej. Wielka Brytania może zakończyć ten okres wcześniej, jeśli ratyfikuje wcześniej wynegocjowane porozumienie o wyjściu z UE. Może wspólnie z UE zmienić dołączoną do porozumienia deklarację polityczną, która nakreśla zręby przyszłych relacji. Może też suwerennie wycofać się z brexitu. Ale nie ma mowy o zmianie warunków porozumienia o wyjściu.
Czytaj także: Johnson nie daruje May wyborów europejskich
Przedłużenie brexitu było konieczne w związku z niemożnością uzyskania akceptacji teraz w Izbie Gmin dla wynegocjowanego porozumienia. Wobec wyraźnej perspektywy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE w sposób nieuporządkowany, obie strony były przekonane, że potrzeba więcej czasu. Theresa May poprosiła o przedłużenie do 30 czerwca, co spotkało się ze sceptyczną reakcją większości UE. Wyraźnie poparł ją tyko Emmanuel Macron, ale bardziej z przyczyn wewnętrznych, a nie dlatego, że chce jej pomóc. — Chce pokazać we Francji, jak upokarzani są populiści, którzy chcą wyprowadzić kraj z UE — mówi nam nieoficjalnie unijny dyplomata zaangażowany w brexitowe rozmowy. Temu mogłoby służyć krótkie przedłużenie brexitu i kolejne szczyty z udziałem Theresy May, które — zdaniem części opinii publicznej na Wyspach — upokarzają brytyjską premier. — Nie ma żadnego powodu, żeby decydować o długim przedłużeniu. Nie widzę żadnego projektu politycznego, który stałby za takim postulatem — mówił francuski prezydent.
Z drugiej strony ustawił się przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, proponując długie przedłużenie, przynajmniej do końca roku. Miał poparcie wielu państw UE, w tym Polski. Przed rozpoczęciem szczytu dyplomaci, z którymi rozmawiała “Rzeczpospolita”, tonowali jednak nastroje. — To nie jest wielki konflikt. Macron chce krótkiego przedłużenie, podobnie Kurz (kanclerz Austrii — red.). Ale obaj nie wykluczają długiego — mówi nam jeden z ambasadorów. — A co jeśli Francuzi z pasją okopią się na swojej pozycji — pyta jeden z dziennikarzy. — Z pasją na pewno. Ale okopią się? Nie sądzę — komentuje dyplomata. Mówił raczej o różnicach w retoryce, które odegrają rolę w samej debacie i jej temperaturze. Ale nie zmienią faktu, że nikt nie chce chaotycznego brexitu i nie będzie wetować porozumienia. — Przywódcy są racjonalni. Nikt nie narazi się na to, żeby być obarczonym odpowiedzialnością za chaos — mówi nam inny dyplomata.