„Diagnosta laboratoryjny, którego przekonania religijne lub wyznawane zasady moralne nie pozwalają na wykonywanie zlecenia, niezwłocznie powiadamia o tym fakcie na piśmie swojego bezpośredniego przełożonego oraz podmiot medyczny, któremu diagnosta laboratoryjny odmówił wykonania zlecenia" – taki przepis senatorowie z Komisji Praw Człowieka Praworządności i Petycji chcą wprowadzić do ustawy o diagnostyce laboratoryjnej. W praktyce będzie to oznaczało przyznanie kolejnej grupie zawodowej prawa do klauzuli sumienia.
Obecnie powoływać mogą się na nią lekarze, pielęgniarki i położne. W przypadku lekarzy przepisy skonstruowano tak, że klauzula nie może być stosowana w sytuacjach, gdzie zachodzi niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Lekarz powołujący się na sprzeciw sumienia ma też obowiązek wskazać możliwość uzyskania świadczenia u innego medyka.
Ten ostatni przepis również chcą zmienić senatorowie, przy okazji przyznania prawa do klauzuli sumienia diagnostom. Chcą, by to nie lekarz, lecz podmiot leczniczy wskazywał medyka, który wykona procedurę. Szczegóły są jeszcze dopracowywane, bo senacki projekt nie ujrzał jednak jeszcze światła dziennego. Jednak jego główne elementy już teraz poznała „Rzeczpospolita".
Po co diagnostom laboratoryjnym klauzula sumienia? – Prawo do wolności sumienia jest gwarantowane w konstytucji – argumentuje senator PiS Zbigniew Cichoń, który będzie reprezentował komisję w trakcie prac nad projektem. – Dlatego rozszerzanie go nie powinno dziwić, choć mamy obawy, że pojawią się roszczenia kolejnych grup zawodowych.
Jak prawo do klauzuli sumienia u diagnostów mogłoby wyglądać w praktyce? – W moim przekonaniu idea rozszerzania klauzuli na zawody medyczne inne niż te, które czynnie uczestniczą w zabiegach, jest bezzasadna. Jeśli taka furtka pojawi się w przypadku diagnostów, można sobie wyobrazić, że byłaby stosowana przy amniopunkcji i innych elementach diagnostyki prenatalnej. Diagnosta może przecież uznać, że takie badanie wpłynie na płód albo ukierunkuje kobietę na aborcję – mówi ginekolog dr Grzegorz Południewski. – Skutkiem nowych przepisów może być więc ograniczenie dostępu do badań prenatalnych – przestrzega. Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z partii Teraz! senacki projekt nazywa wprowadzaniem tylnymi drzwiami zakazu aborcji. Zauważa, że większość zabiegów przeprowadza się w przypadku uszkodzenia płodu, co wiąże się z przeprowadzeniem badań prenatalnych. – W kuluarach słychać, że w tej kadencji PiS nie będzie chciało zająć się wniesionymi już do Sejmu projektami dotyczącymi aborcji. Dlatego środowiska antyaborcyjne starają się działać okrężną drogą – uważa.