Bardzo ważna jest też profilaktyka i uświadamianie Polaków, jak mogą minimalizować ryzyko wystąpienia danych chorób, gdyż powikłania mogą prowadzić często do zgonu. Takie wnioski płyną z debaty „Wyzwania polskiej kardiologii", zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" w ramach akcji #zdroweserce.
Epidemia sercowców
Choroby układu krążenia pozostają głównym zabójcą Polaków na początku XXI wieku. – Musimy o tym mówić i uświadamiać to ludziom – podkreślił prof. Piotr Ponikowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK). – Wielu osobom wydaje się, że wojna ze schorzeniami układu krążenia została wygrana, a tak nie jest – dodał.
Bardzo ważna jest prewencja, która musi zaczynać się bardzo wcześnie. Żeby odwrócić trend w perspektywie dwóch–trzech dekad musi być ona bardzo szeroka. W niektórych krajach na Zachodzie choroby układu krążenia nie są już przyczyną śmierci nr 1. Za dwie dekady podobnie może być w Polsce.
Ponikowski zaznaczył, że największym zagrożeniem, wręcz epidemią jest niewydolność serca. – Ludzi z tym problemem jest milion. Hospitalizacji z tego powodu jest 180 tys., więcej niż z powodu zawałów. To są olbrzymie koszty leczenia – mówił. Zdradził, że PTK wraz z NFZ chce wprowadzić unikalny w skali światowej koordynowany program nad niewydolnością serca, co pozwoli zahamować niekorzystny trend.
Prof. Piotr Jankowski, sekretarz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, dodał, że w zakresie profilaktyki wciąż mamy bardzo dużo do zrobienia. – Dieta Polaków w ciągu ostatnich 15 lat się nie zmienia. Poprawiała się w latach 90., wtedy wydłużała się znacząco długość życia. Zmniejsza się aktywność fizyczna Polaków. Z tego powodu narastają otyłość i cukrzyca. To powoduje epidemię chorób układu krążenia, w tym niewydolności serca – tłumaczył Jankowski.