Sprawa Oliwera Palarza ciągnie się od wielu lat. Co skłoniło was do działania?
Oliwer Palarz w 2015 r. pozwał Skarb Państwa. Sprawa dotyczy Rybnika, gdzie mieszka powód, ale problem zanieczyszczenia powietrza ma przecież charakter systemowy, który dotyczy całego kraju. W 2015 r. regulacje prawne na poziomie centralnym były niewystarczające, nie było też skutecznego systemu finansowania wymiany kotłów. Na braki legislacyjne od kilkunastu lat zwracała uwagę Najwyższa Izba Kontroli. Dlatego uzasadnione było stwierdzenie, że główna odpowiedzialność za zanieczyszczenie powietrza spada na władze państwa, przede wszystkim ministra właściwego do spraw środowiska. Stwierdziliśmy, że państwo dopuściło się bezprawnego zaniechania polegającego na naruszeniu standardów jakości powietrza. One obowiązują bezwzględnie na mocy prawa unijnego.
Zdecydowaliście się występować o odszkodowanie. Właśnie dlatego w sprawie pojawił się wątek dóbr osobistych?
Żeby dochodzić zadośćuczynienia należy wykazać naruszenie tych dóbr. Pierwsze dobro osobiste, które przychodzi w tej sprawie na myśl, to zdrowie. Problem w tym, że ciężko byłoby wykazać związek konkretnego uszczerbku na zdrowiu ze złą jakością powietrza. W skali makro to oczywiste – smog wpływa na występowanie wielu schorzeń. Przed sądem trzeba jednak wykazać ciąg przyczynowo-skutkowy w przypadku konkretnej osoby – a schorzenia, takie jak astma czy rak płuc, mogą być powiązane z innymi czynnikami ryzyka czy przypadkową sytuacją losową. Wykazanie związku między smogiem a chorobą wymagałoby wieloletniego procesu z udziałem wielu biegłych.
Dlatego skupiliście się przede wszystkim na innych wątkach?