Dawid Jackiewicz: Holding państwowy dobry, bo duży

We wrześniu przedstawię model agencji, która przejmie nadzór nad majątkiem państwowym – zapowiada minister Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz.

Aktualizacja: 07.08.2016 20:27 Publikacja: 07.08.2016 20:12

Dawid Jackiewicz: Holding państwowy dobry, bo duży

Foto: materiały prasowe

Kim pan będzie za pół roku? Pańskie ministerstwo ma istnieć tylko do końca grudnia.

Za pół roku będziemy w trakcie przekształcania ministerstwa w nowy podmiot.

A pan sam co będzie robił?

To ja będę przekształcał: będę likwidował, zamykał wszystkie trwające procesy. Chcielibyśmy, zgodnie z harmonogramem, do końca tego roku przekazać kompetencje ministerstwa do innych resortów czy agencji i wygasić te kompetencje i zadania, które mają archaiczny charakter lub które są już zwyczajnie niepotrzebne.

I to pan zdecyduje, które zadania komu przekazać, a które zlikwidować?

Nie. Do tego potrzebna jest nowa ustawa, która uporządkuje system zarządzania majątkiem państwowym. Dziś ministerstwo funkcjonuje w oparciu o 44 ustawy, 17 rozporządzeń i 10 upoważnień. To nie ułatwia działania. Zresztą mamy artykuł 218 Konstytucji, który mówi, że zarządzanie majątkiem Skarbu Państwa będzie odbywało się na podstawie ustawy, do której powstania nigdy nie doszło. To często powoduje chaos.

Jak długo będzie trwał ten okres przekształceń? Rozumiem, że 1 stycznia dopiero się zacznie.

Cały proces legislacyjny powinien zakończyć się w tym roku. Moment przekazania kompetencji do innych resortów i nadzoru nad innymi spółkami powinien nastąpić z początkiem stycznia. I w pierwszym kwartale powinna powstać nowa instytucja, którą dziś umownie nazywamy agencją narodową. Ten podmiot będzie sprawować nadzór nad majątkiem państwowym.

A komu będzie podlegać ta agencja? Ministerstwu odpowiadającemu za gospodarkę?

Ze względu na wagę spraw, którymi będzie się zajmowała Agencja powinna być ona podległa nadzorowi najwyższego organu wykonawczego, jak to jest możliwe, czyli prezesowi Rady Ministrów.

Czy zdecydowano, jaką formę prawną będzie miała ta nowa instytucja?

To jeszcze nie jest rozstrzygnięte. We wrześniu przedstawię szczegółowy projekt scenariusza powstawania oraz modelu tej instytucji. Mamy w tym zakresie kilka możliwości: np. agencja rządowa działająca w formie spółki akcyjnej albo agencja rządowa o charakterze urzędu. Ostateczny kształt podmiotu nie jest jeszcze przesądzony. Przedstawimy klika wariantów, którymi zajmie się najpierw Komitet Rozwoju. Potem wybrany wariant trafi na posiedzenie rządu.

Gdy rozmawialiśmy w styczniu, nie wiedział pan jeszcze, które spółki wejdą do tego narodowego holdingu. Zastanawiał się pan wówczas nad równoczesnym stworzeniem kliku branżowych holdingów, które przekazano by pod opiekę odpowiednich resortów, np. firmy rolno spożywcze Ministerstwu Rolnictwa. Czy dziś ten projekt jest bardziej doprecyzowany?

Mamy szereg przemyśleń na ten temat, jednak o szczegółach nie chcę mówić do czasu przyjęcia ich przez rząd. Jeśli chodzi o spółki z branży rolno-spożywczej, to powołaliśmy z Ministerstwem Rolnictwa specjalny zespół, którego zadaniem jest wypracowanie koncepcji konsolidacji podmiotów branży spożywczej i rolnej oraz analizy sytuacji rynku rolno-spożywczego. W innych obszarach myślimy o wycofaniu kilku podmiotów z procesu likwidacji i skonsolidowaniu ich w specjalnym funduszu. Chodzi o to, by tym podmiotom, dla których widzimy szansę istnienia, dać możliwość dalszego funkcjonowania, a nie skazywać je na upadłość czy likwidację. Stosujemy model uzdrawiania firm podobny do tego, jaki mamy dziś w Agencji Rozwoju Przemysłu. Jest jeszcze kilka obszarów, w których chcemy działać podobnie. Mam na myśli np. przemysł odzieżowy. Moim zdaniem próby konsolidacji mniejszych spółek tego sektora zakończą się sukcesem. Wszystkie te obszary wejdą w skład tej dużej Agencji Narodowej, czyli obok dużych znanych firm w jej skład wejdzie szereg mniejszych podmiotów. Chcemy by nie były one rozproszone, ale połączone w kilka branżowych grup.

Co z dużymi firmami, zwłaszcza z państwowymi instytucjami finansowymi?

Dziś największą tego typu instytucją będącą pod moim nadzorem jest PZU. Nadzorujemy też Giełdę Papierów Wartościowych. Chcę, aby również te podmioty weszły w skład przyszłej agencji czy holdingu.

A co z Agencjami. Przecież to, co pan proponuje wobec mniejszych spółek, mocno przypomina to, co robi, kontrolowana przez premiera Morawieckiego wspomniana już ARP. Czyli takie same działania konsolidacyjne państwo będzie prowadzić w oddzielnych podmiotach?

Dla małych spółek w trudnej sytuacji stworzymy agencję, która będzie zajmowała się ich wspieraniem i restrukturyzacją. Uważam, że niewielkie podmioty, będące w stanie likwidacji czy upadłości, mogłyby być w świetle planu premiera Morawieckiego po prostu balastem, ograniczeniem. Ale to nie zwalnia nas z konieczności nadzoru nad nimi. Mimo, że to firmy stosunkowo małe, ich łączna wartość sięga przecież kilkuset milionów złotych.

A nie myślicie o ich sprzedaży w prywatne ręce?

Jeśli taka sprzedaż jest uzasadniona, to będzie realizowana, ale z całą pewnością nie na takich zasadach, na jakich robili to nasi poprzednicy. Plan prywatyzacji, który przeprowadzili w ostatnich latach ministrowie skarbu z Platformy Obywatelskiej, był chaotyczny, pospieszny, krótkowzroczny i nastawiony jedynie na szybkie uzyskanie środków ze sprzedaży. Definitywnie zerwaliśmy z taką polityką ministerstwa. Plan wpływów prywatyzacji na ten rok, przygotowany jeszcze przez Platformę, opiewał na miliard złotych. Z czego około 900 mln zł miało pochodzić ze sprzedaży Polskiego Holdingu Nieruchomości. My wycofaliśmy ten świetnie funkcjonujący podmiot z planu sprzedaży i chcemy, by wszedł do przyszłej Agencji Narodowej. Dziś bowiem Ministerstwo Skarbu Państwa działa w myśl zupełnie innej zasady: chcemy pomnażać wartość narodowego majątku, dobrze i efektywnie nim zarządzać i nie pozbywać się naszych aktywów, bo to m.in. one stanowią o sile naszej gospodarki.

Jakie inne działania poza nadzorem właścicielskim są dziś prowadzone przez MSP?

Kompetencji jest mnóstwo. Jeszcze niedawno, gdy w resorcie pracowało około 500 pracowników, zaledwie 100 z nich zajmowało się nadzorem nad spółkami. Zakładamy, że pewne zadania mogą być przeniesione do innych resortów czy właściwych urzędów, które specjalizują się w danych kategoriach działań administracyjnych. Przygotujemy ustawę, która będzie poświęcona przeniesieniu tych kompetencji. W ten sposób skoncentrujemy się przede wszystkim na sprawnym nadzorze i wspomnianym już pomnażaniu wartości narodowego majątku. Pozostaje np. sprawa rozliczania pomocy publicznej udzielanej firmom czy kontrolowania zobowiązań prywatyzacyjnych. To procesy jeszcze na lata... Poddajemy analizie sytuację każdego z tych podmiotów z osobna, bo działania te wymagają staranności i rzeczowej weryfikacji.

Powstaje wielka grupa bankowa budowana wokół kontrolowanego przez pana PZU. Gdyby udało mu się kupić Pekao, to powstanie olbrzym. Ale i bez tej transakcji połączenie Aliora i BPH stworzy duży bank. Jakie państwo ma plany wobec tworzonej przez siebie grupy finansowej?

To obszar, w którym trzeba zachować daleko idącą rozwagę i spokój. Jako rząd sprzyjamy procesom i planom rozbudowywania i poszerzania działalności sektora bankowego i repolonizacji banków. Ale decyzje należą do spółek, które mogą przeprowadzić ten proces. To one muszą przygotować wszelkie analizy, które pokażą, czy stać je na przejęcie tak dużego majątku i czy przyniesie to spodziewane zyski. Mówimy tu przecież o sumach liczonych w miliardach złotych.

Patrząc na wycenę giełdową Pekao, to licząc z spodziewana premią, jego pakiet akcji wart jest około 15 mld zł.

Pytań związanych z tym procesem jest sporo, m.in. czy Włosi będą sprzedawać z premią czy z dyskontem, czyli uda im się uzyskać więcej niż wynosi cena giełdowa, czy jednak mniej. To zależy od tego jak bardzo są zmuszeni do tej sprzedaży. Myślę, że wciąż jeszcze nie ma pogłębionych analiz, które pokazują, jaka jest prawdziwa sytuacja w transakcji akcjami Pekao i Raiffesen. Teoretycznie, gdybyśmy przejęli oba te banki zbliżylibyśmy się do poziomu który można nazwać pożądanym – polski kapitał kontrolowałby ponad 50 proc. aktywów sektora bankowego. To zapewniałoby równowagę i bezpieczeństwo w systemie bankowym.

Ale czy to prawda, że przy staraniach o zakup Pekao PZU współpracuje z podlegającym premierowi Morawieckiemu Polskim Funduszem Rozwoju? Jak może wyglądać taka współpraca?

Na razie mówimy tylko o rozpoznawaniu tematu. To przecież bardzo poważne wyzwanie i dlatego współpraca między resortami jest naturalna i pożądana. To jest olbrzymia inwestycja i trzeba pomyśleć o tym jak ją sfinansować – jeśli takie decyzje w ogóle zapadną. Ale dziś za wcześnie by przesądzać, jaki kształt może mieć ta transakcja.

Wygląda, że firmy państwowe rzeczywiście zaczynają ścisłej współpracować. Takim dobrym przykładem jest ich wzajemne ubezpieczanie się przez TUW założony przy PZU. Czy są inne przykłady takiej współpracy?

Tak, mamy coraz liczniejsze przykłady zmiany sposobu myślenia we władzach państwowych firm. Jeszcze na początku naszych rządów zachęcanie tych podmiotów do współpracy, do szukania synergii nie od razu znajdowało zrozumienie. Dziś obserwujemy inne podejście, zmianę filozofii działania. Spółki Skarbu Państwa coraz chętniej wchodzą w kooperację, szukają możliwości współpracy, zawiązują kontrakty. Efektem tego będą nowe inwestycje, nowe miejsca pracy, ale przede wszystkim to tu, w Polsce, pozostaną wypracowane w ten sposób zyski. Wielomilionowe kwoty przeznaczone na inwestycje zasilą naszych rodzimych wykonawców i przedsiębiorców. A ich podatki wrócą do budżetu Państwa. Podam przykład, który pochodzi jeszcze z okresu poprzedniej władzy, kiedy to doszło do odwołania przetargu, bo nie zgłosił się do niego żaden zagraniczny podmiot. To jakiś kompleks. To rozumowanie w kategoriach klientystycznych i traktowanie samych siebie w sposób przedmiotowy. Czas z tym zerwać.

Ale pewnie przedmiotem tego przetargu było działanie na zagranicznych rynkach...

Właśnie nie. To był przykład myślenia w kategoriach: „kapitał nie ma narodowości i nie jest ważne, kto wygrywa przetarg". Ale to się zmieniło – dziś władze spółek chętniej ze sobą rozmawiają i szukają możliwości współpracy. Ale oczywiście bez naruszania zasady konkurencyjności i przy zachowaniu kryterium najlepszej, najkorzystniejszej ceny. Nikt nikogo nie zmusza do nierentownych działań. Zachęcamy, by korzystać z ofert innych spółek Skarbu Państwa. Wracając do przykładów współpracy, np. umowa PGNiG i Grupy Azoty dotycząca dostaw gazu o wartości 3,3 mld zł. Jest także list intencyjny między PHN i KGHM TFI dotyczący możliwości nawiązania współpracy przy budowie biurowca we Wrocławiu.

A inne formy współpracy? Czy to prawda, że państwowe firmy muszą być obsługiwane wyłącznie przez państwowe banki?

Nie prowadzę monitoringu tego procesu. Ale zapowiedziałem, że na koniec roku zrobię podsumowanie usług czy kontraktów zawartych między podmiotami, które są pod naszym nadzorem. Przykłady współpracy to zarówno wielkie, jak i małe umowy. Zaczynając od tego, że jedna ze spółek z grupy Krajowej Spółki Cukrowej może dostarczać swoje wyroby na stacje naszych spółek paliwowych, do takich, jak transakcja między Grupą Azoty i PGNiG czy Azoty z PKP Cargo – liczonych już w setkach milionów złotych, a nawet w miliardach.

Czy pańskim spółkom starcza czasu na prowadzenie jakiś znaczących inwestycji (oczywiście pomijając banki)?

- Oczywiście. Procesy inwestycyjne to jeden z ważniejszych elementów ich działalności. I tak np. przed Zakładami Azotowymi w Policach jest wyzwanie dotyczące budowy fabryki propylenu, a przed KGHM – być może drugi etap rozbudowy kopalni w Sierra Gorda. To ogromne inwestycje, których wartość sięga miliardów złotych.

Czy zakończył Pan zmiany personalne we władzach spółek skarbu państwa?

- Proces zmian przeprowadziliśmy sprawnie, szybko i bez większych potknięć. Podtrzymuję przy tym moją zapowiedź, że ten proces może trwać nadal, jeżeli będziemy z czyjejś pracy niezadowoleni. Na razie nie planujemy większych zmian. Przyglądamy się. Zarządy mają czas, by zrobić audyty, przygotować strategie. To może potrwać kilka miesięcy. Potem przyjdzie czas na pewne podsumowania.

A Fundacja Narodowa? To taki dziwny twór utworzony przez 17 wielkich, państwowych firm z olbrzymim budżetem, który ma zajmować się promocją Polski za granicą. Ale pod tym hasłem rozumiane są zarówno prawdziwe działania promocyjne pokazujący piękno Polski, jak i lobbing w Brukseli wspierający nasze interesy.

100 mln zł budżetu to wcale nie tak dużo w porównaniu do potrzeb Polski i naszych planów. Zadaniem Polskiej Fundacji Narodowej nie będzie budowa szkół, sal konferencyjnych czy boisk, choć nie mówię, że tego typu działanie nie ma żadnego znaczenia. Fundacja ma inwestować w wizerunek Polski. Chcemy, by powstałe na przestrzeni lat niekorzystne stereotypy dotyczące naszego kraju przestały nas obciążać. Chcemy działać na wzór różnych instytucji działających na świecie, których zadaniem jest dbałość o pozytywne postrzeganie swojego kraju. Często zaangażowane w te działania są potężne programy rządowe. Sam uczestniczyłem kiedyś w takim amerykańskim programie dla liderów politycznych z różnych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Celem programu było to, by pokazać jak bardzo rozwiniętą demokracją są Stany Zjednoczone i jak silnym liderem są w niezliczonych dziedzinach. USA prowadzi działalność w tym zakresie na szeroką skalę, również przez produkcje hollywoodzkie, przez promocje swoich dóbr i wartości. To inteligentnie uprawiana polityka zjednywania sobie przyjaciół. Trzeba czerpać przykłady ze sprawdzonych metod działania. Wracając do Fundacji: od konferencji zapowiadającej jej powstanie powstał jej statut, który zatwierdziła większość podmiotów tworzących fundację. W najbliższych tygodniach powinien zostać podpisany akt notarialny. Wówczas można będzie przystąpić do rejestracji. Chciałbym, by we wrześniu nowo wybrane władze fundacji uporały się z kwestiami logistyczno-formalnymi – tak by w październiku można było przystąpić do prac nad strategią, a pierwsze działania realizować jeszcze w tym roku.

Jak będzie wyglądać ta „zrzutka" na Fundację? Kto wyznaczy ile, która firma ma płacić składki?

Składka wnoszona przez poszczególne podmioty będzie powiązana z wielkością przychodów fundatorów. Kwoty są deklarowane dobrowolnie i dadzą łączny budżet około 100 mln zł w tym roku i kolejne 100 mln zł w przyszłym roku.

Czy działalność Fundacji nie będzie kolidować z lobbingiem prowadzonym za granicą przez placówki MSZ?

To nie będzie konkurencja. Wszystkie działania będą konsultowane, a Fundacja będzie stanowiła wzmocnienie i uzupełnienie działań placówek MSZ, naszych europarlamentarzystów, niezależnie od tego, z jakiej są partii. Chodzi o to by wiedzieli np. dlaczego obecny kształt umowy TTIP może być groźny dla polskiego przemysłu chemicznego.

Na czym polega to zagrożenie?

Warunki prowadzenia biznesu w Europie i w Stanach Zjednoczonych są odmienne, a tak się składa, że pod względem kosztów energetycznych i środowiskowych oraz z punktu widzenia regulacji prawnych – pozycja konkurencyjna Europy jest wyraźnie słabsza niż USA. Mniej sprzyjające otoczenie wymusza m.in. ciągłe poszukiwanie efektywności operacyjnej. Ewentualne podpisanie umowy o wolnym handlu, bez okresów przejściowych, oznacza zagrożenie dla takich firm jak polskie Azoty. Na koszty funkcjonowania polskiego przemysłu chemicznego wpływ ma oczywiście szereg czynników, takich jak choćby: sytuacja na rynku gazu, koszty regulacji klimatycznych i środowiskowych, koszty zakupu energii i surowców. Na przykład ponad 60 proc. finalnej ceny nawozów to cena podstawowych surowców do produkcji: gazu lub związków fosforu i soli potasowej. Z jednej strony Amerykanie mają – poprzez gaz łupkowy – dostęp do najtańszego na świecie gazu, z drugiej firmy amerykańskie nie podlegają tak restrykcyjnym regulacjom formalno-prawnym, których koszty mogą zmniejszać konkurencyjność europejskich firm. Naszych firm obecnie nie stać na przeniesienie produkcji do USA czy krajów Bliskiego Wschodu. Jestem przekonany, że działania Polskiej Fundacji Narodowej w takich właśnie sprawach przyniosą pozytywne efekty i pozwolą wreszcie budować wiarygodny, rzetelny obraz naszego kraju – atrakcyjny dla rozwoju przedsiębiorczości i inwestycji. Kraju, którego społeczeństwo tworzą ludzie pracowici, ambitni, kreatywni, zdolni. Wierzę głęboko, że Fundacja będzie pomocna we wzmacnianiu pozycji Polski w opinii środowiska międzynarodowego i – co jest z tym ściśle związane – będzie skutecznym narzędziem służącym pozyskiwaniu dla Polski nowych inwestycji i generowania kapitału dla przyszłych pokoleń.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10