A inne formy współpracy? Czy to prawda, że państwowe firmy muszą być obsługiwane wyłącznie przez państwowe banki?
Nie prowadzę monitoringu tego procesu. Ale zapowiedziałem, że na koniec roku zrobię podsumowanie usług czy kontraktów zawartych między podmiotami, które są pod naszym nadzorem. Przykłady współpracy to zarówno wielkie, jak i małe umowy. Zaczynając od tego, że jedna ze spółek z grupy Krajowej Spółki Cukrowej może dostarczać swoje wyroby na stacje naszych spółek paliwowych, do takich, jak transakcja między Grupą Azoty i PGNiG czy Azoty z PKP Cargo – liczonych już w setkach milionów złotych, a nawet w miliardach.
Czy pańskim spółkom starcza czasu na prowadzenie jakiś znaczących inwestycji (oczywiście pomijając banki)?
- Oczywiście. Procesy inwestycyjne to jeden z ważniejszych elementów ich działalności. I tak np. przed Zakładami Azotowymi w Policach jest wyzwanie dotyczące budowy fabryki propylenu, a przed KGHM – być może drugi etap rozbudowy kopalni w Sierra Gorda. To ogromne inwestycje, których wartość sięga miliardów złotych.
Czy zakończył Pan zmiany personalne we władzach spółek skarbu państwa?
- Proces zmian przeprowadziliśmy sprawnie, szybko i bez większych potknięć. Podtrzymuję przy tym moją zapowiedź, że ten proces może trwać nadal, jeżeli będziemy z czyjejś pracy niezadowoleni. Na razie nie planujemy większych zmian. Przyglądamy się. Zarządy mają czas, by zrobić audyty, przygotować strategie. To może potrwać kilka miesięcy. Potem przyjdzie czas na pewne podsumowania.
A Fundacja Narodowa? To taki dziwny twór utworzony przez 17 wielkich, państwowych firm z olbrzymim budżetem, który ma zajmować się promocją Polski za granicą. Ale pod tym hasłem rozumiane są zarówno prawdziwe działania promocyjne pokazujący piękno Polski, jak i lobbing w Brukseli wspierający nasze interesy.
100 mln zł budżetu to wcale nie tak dużo w porównaniu do potrzeb Polski i naszych planów. Zadaniem Polskiej Fundacji Narodowej nie będzie budowa szkół, sal konferencyjnych czy boisk, choć nie mówię, że tego typu działanie nie ma żadnego znaczenia. Fundacja ma inwestować w wizerunek Polski. Chcemy, by powstałe na przestrzeni lat niekorzystne stereotypy dotyczące naszego kraju przestały nas obciążać. Chcemy działać na wzór różnych instytucji działających na świecie, których zadaniem jest dbałość o pozytywne postrzeganie swojego kraju. Często zaangażowane w te działania są potężne programy rządowe. Sam uczestniczyłem kiedyś w takim amerykańskim programie dla liderów politycznych z różnych krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Celem programu było to, by pokazać jak bardzo rozwiniętą demokracją są Stany Zjednoczone i jak silnym liderem są w niezliczonych dziedzinach. USA prowadzi działalność w tym zakresie na szeroką skalę, również przez produkcje hollywoodzkie, przez promocje swoich dóbr i wartości. To inteligentnie uprawiana polityka zjednywania sobie przyjaciół. Trzeba czerpać przykłady ze sprawdzonych metod działania. Wracając do Fundacji: od konferencji zapowiadającej jej powstanie powstał jej statut, który zatwierdziła większość podmiotów tworzących fundację. W najbliższych tygodniach powinien zostać podpisany akt notarialny. Wówczas można będzie przystąpić do rejestracji. Chciałbym, by we wrześniu nowo wybrane władze fundacji uporały się z kwestiami logistyczno-formalnymi – tak by w październiku można było przystąpić do prac nad strategią, a pierwsze działania realizować jeszcze w tym roku.
Jak będzie wyglądać ta „zrzutka" na Fundację? Kto wyznaczy ile, która firma ma płacić składki?
Składka wnoszona przez poszczególne podmioty będzie powiązana z wielkością przychodów fundatorów. Kwoty są deklarowane dobrowolnie i dadzą łączny budżet około 100 mln zł w tym roku i kolejne 100 mln zł w przyszłym roku.
Czy działalność Fundacji nie będzie kolidować z lobbingiem prowadzonym za granicą przez placówki MSZ?
To nie będzie konkurencja. Wszystkie działania będą konsultowane, a Fundacja będzie stanowiła wzmocnienie i uzupełnienie działań placówek MSZ, naszych europarlamentarzystów, niezależnie od tego, z jakiej są partii. Chodzi o to by wiedzieli np. dlaczego obecny kształt umowy TTIP może być groźny dla polskiego przemysłu chemicznego.
Na czym polega to zagrożenie?
Warunki prowadzenia biznesu w Europie i w Stanach Zjednoczonych są odmienne, a tak się składa, że pod względem kosztów energetycznych i środowiskowych oraz z punktu widzenia regulacji prawnych – pozycja konkurencyjna Europy jest wyraźnie słabsza niż USA. Mniej sprzyjające otoczenie wymusza m.in. ciągłe poszukiwanie efektywności operacyjnej. Ewentualne podpisanie umowy o wolnym handlu, bez okresów przejściowych, oznacza zagrożenie dla takich firm jak polskie Azoty. Na koszty funkcjonowania polskiego przemysłu chemicznego wpływ ma oczywiście szereg czynników, takich jak choćby: sytuacja na rynku gazu, koszty regulacji klimatycznych i środowiskowych, koszty zakupu energii i surowców. Na przykład ponad 60 proc. finalnej ceny nawozów to cena podstawowych surowców do produkcji: gazu lub związków fosforu i soli potasowej. Z jednej strony Amerykanie mają – poprzez gaz łupkowy – dostęp do najtańszego na świecie gazu, z drugiej firmy amerykańskie nie podlegają tak restrykcyjnym regulacjom formalno-prawnym, których koszty mogą zmniejszać konkurencyjność europejskich firm. Naszych firm obecnie nie stać na przeniesienie produkcji do USA czy krajów Bliskiego Wschodu. Jestem przekonany, że działania Polskiej Fundacji Narodowej w takich właśnie sprawach przyniosą pozytywne efekty i pozwolą wreszcie budować wiarygodny, rzetelny obraz naszego kraju – atrakcyjny dla rozwoju przedsiębiorczości i inwestycji. Kraju, którego społeczeństwo tworzą ludzie pracowici, ambitni, kreatywni, zdolni. Wierzę głęboko, że Fundacja będzie pomocna we wzmacnianiu pozycji Polski w opinii środowiska międzynarodowego i – co jest z tym ściśle związane – będzie skutecznym narzędziem służącym pozyskiwaniu dla Polski nowych inwestycji i generowania kapitału dla przyszłych pokoleń.