Na wtorkowym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła rozporządzenie, zgodnie z którym minimalne miesięczne wynagrodzenie za pracę w 2020 r. wyniesie 2600 zł. Minimalna stawka godzinowa sięgnąć ma zaś 17 zł (wobec 14,7 zł w 2019 r.).
Czytaj także: Skutek obietnicy PiS: bankructwa, zwolnienia, bezrobocie
W porównaniu z obecną sytuacją oznacza to dosyć spory wzrost, bo najniższa płaca wzrosnąć ma o 350 zł (z 2250 zł w 2019 r.), czyli aż o 15,6 proc. Tymczasem przeciętna płaca w gospodarce ma się zwiększyć o ok. 6 proc. – wynika z prognoz Ministerstwa Finansów. Zarobki najsłabiej opłacanych pracowników będą więc rosły ponad dwa razy szybciej niż reszty. – To bezprecedensowe tempo wzrostu najniższej płacy będzie ogromnym wyzwaniem dla przedsiębiorstw, które w ciągu kwartału będą musiały niespodziewanie znaleźć dodatkowe środki – komentuje Sonia Buchholtz, ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan.
Ciekawe, że jeszcze w sierpniu rząd proponował minimalne wynagrodzenia na poziomie 2450 zł brutto. Zmienił jednak zdanie po sobotniej konwencji PiS w Lublinie, gdzie zapowiedziano superszybki wzrost najniższej płacy – do 4000 zł do końca 2023 r. Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślał we wtorek w wypowiedzi dla PAP, że decyzja polityczna w tej sprawie zapadła i to, „co zostało ogłoszone w Lublinie, będzie realizowane".