Środowiska pełniące obowiązki polskiej prawicy uważają, że Okrągły Stół nie był żadnym przełomem. W myśl tej narracji komuna i tak by upadła, a Okrągły Stół służył wyłącznie zabezpieczeniu późniejszych wpływów ludzi PZPR. Kiedy więc zasiadali 6 lutego 1989 r. do rozmów z Solidarnością, chodziło im ?o dogadanie podziału wpływów w przyszłej Polsce. Jak to określił wpływowy intelektualista obozu władzy, komuniści przy Okrągłym Stole negocjowali z... własnymi agentami. Nic więc dziwnego, że tak zwana transformacja według prawicowej wizji to rozkradanie narodowego majątku przez komunistów i tych ze strony solidarnościowej, którzy zostali dokooptowani do nowych elit.
Czymże innym jest spór o Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy jak nie sporem o wydarzenia sprzed 30 lat? W prawicowej narracji były to do niedawna instytucje, które miały gwarantować bezkarność postkomunistom i konserwować ich wpływy – zarówno polityczne, jak i gospodarcze. Dlatego dla strony prawicowej hasła takie jak praworządność, niezależność sądownictwa czy równowaga władz to jedynie mydlenie oczu, próba samoobrony postkomunistycznego układu. W tym sensie spór o sądownictwo też jest przypisem do Okrągłego Stołu.
Nie inaczej jest ze sporem o kapitalizm. Jeśli za najważniejszą cechę naszej gospodarki uznaje się obecność w niej tajnych współpracowników służb specjalnych PRL, hasła takie jak wolny rynek stają się jedynie narzędziami, za pomocą których komuniści usiłują utrzymać w rękach zrabowany majątek.
Taka sama jest geneza sporu o media. Ostatnio jedna z najważniejszych osób w państwie w nieoficjalnej rozmowie przekonywała mnie, że większość mediów krytykuje obóz władzy, ponieważ to w większości postkomunistyczne koncerny powstałe na zasadzie grabieży dobra wspólnego. Trudno więc – jej zdaniem – mówić o mediach prywatnych, a raczej o uwłaszczonych na dobru wspólnym. A całe gadanie o pluralizmie, wolności słowa itp. to tylko zasłona dymna mająca bronić interesów postkomunistycznej kliki.
Mamy tu w dodatku mechanizm sekty – kto nas nie popiera, będzie potępiony (bo jest na usługach postkomuny), a zbawienie oznacza radykalne zerwanie z tym, co było – zniszczenie wszystkich instytucji, ufundowanie nowego ładu, zbudowanie nowego społeczeństwa. Taka wizja nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem, to pewna wersja rewolucjonizmu w katolickim i narodowym sztafażu.