Robić, a nic nie zrobić – najwyższa forma działania. Tak wygląda aktywność Krajowej Rady Sądownictwa w wyjaśnianiu, czy niektórzy jej członkowie uczestniczyli w aferze hejterskiej. A to powinno być dla Rady tematem kluczowym, bo – oprócz zastrzeżeń do jej legalności – brak stanowiska KRS w tej sprawie rzutuje na wiarygodność wszelkich jej decyzji. Zdaje się to już dostrzegać część sędziów z Rady, którzy mówią: milczenie to też zabranie głosu. W tej postawie widać odpowiedzialność, która winna cechować całą KRS.

Nie wygląda dobrze zwłoka prokuratury w przekazaniu Radzie informacji o postępowaniach dotyczących sędziego Jarosława Dudzicza czy funkcjonowania pod skrzydłami resortu sprawiedliwości osławionej grupy Kasta. Dudzicz, rezygnując z bycia zastępcą rzecznika KRS, uwolnił Radę od podejmowania decyzji, a ta skwapliwie umyła ręce. Na co czekają śledczy? A może prokurator generalny Zbigniew Ziobro – z urzędu członek KRS – wpadłby na posiedzenie i udzielił informacji? Ostatnio przyszedł chyba wtedy, gdy trzeba było zabiegać o nominację Kamila Zaradkiewicza do Sądu Najwyższego.

Czytaj także: Największy konkurs sędziowski w stolicy bezprawiem?

Śledczy się nie śpieszą, a Rada – odwrotnie. Bez cienia refleksji prowadzi największy w ostatnich latach konkurs na prawie 70 wakujących etatów w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Kandydatów jest po dwóch na miejsce: w tym sędzia Jakub Iwaniec zaliczany przez media do Kasty. Sędzia Krzysztof Świderski, który dwukrotnie przyznał rację prof. Krystynie Pawłowicz (m.in. w jej sporze z Jerzym Owsiakiem), jest przez nią samą zachwalany jako świetny kandydat na etat w sądzie okręgowym... Nie przyszła myśl, by z tej sprawy się wyłączyć? Nic się nie stało?

Otóż stało się. Tak po prostu nie wolno, jeśli naprawdę chce się sądownictwo uczynić lepszym. Widzą to zgromadzenia sędziowskie, które odmówiły zaopiniowania tych kandydatur. Radzie to nie przeszkadza, nad brakiem opinii przeszła do porządku dziennego, a wymagane prawem akta personalne kandydatów ściągnęła sobie sama z systemu informatycznego. Niech nikt nie mówi, że to normalne i uzasadnione. Ani że sąd, który kiedyś będzie rozpoznawał zażalenia sędziów przegranych w konkursie, też uzna, że nic się nie stało.