Sędzia Paweł Juszczyszyn wszedł do Sejmu we wtorek o godz. 9 rano, a wyszedł już po godzinie. Nie okazano mu żadnych dokumentów – a chciał dokonać oględzin list sędziów, którzy poparli kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Cofnięta delegacja
To ważne dla planowanej na piątek sprawy odwoławczej, gdzie w I instancji orzekał sędzia powołany z udziałem nowej KRS. Sędzia Juszczyszyn chciał się upewnić, czy wszyscy w Radzie mają należyte poparcie (były oświadczenia o wycofaniu kilku podpisów wobec Macieja Nawackiego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie).
Tymczasem listy, po przesądzającym ich jawność wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, objęło postępowanie prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych – m.in. ze skargi sędziego Nawackiego. Walka o potwierdzenie ich jawności trwała dalej. W poniedziałek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł, że szef Kancelarii Sejmu nie może zabronić ich ujawnienia, powołując się na postępowanie UODO.
Czytaj także:
Pana nie obsługujemy - komentarz Tomasza Pietrygi ws. utajnienia list poparcia do KRS