Platforma Obywatelska nie tylko chce potwierdzić swój prymat w opozycji, ale narzucić jej swą hegemonię, tak jak było przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Dobry wynik Roberta Biedronia skonsolidowałby nową lewicę, która przecież powstała niedawno z trzech partii mocno ze sobą skłóconych. Dobry wynik Krzysztofa Bosaka potwierdziłby, że na prawo od PiS zakorzeniła się formacja wolnorynkowa i eurosceptyczna. Zapewne przyczyniłby się także do marginalizacji wewnątrz Konfederacji polityków skrajnych i egzotycznych. Najtrudniej odpowiedzieć na pytanie, o co – oczywiście poza prezydenturą – walczy Szymon Hołownia. Czy pozostanie w polityce, a może się zniechęci? Czy będzie tworzył ugrupowanie polityczne, a jeśli tak, to jakie?
Kosiniak-Kamysz, walcząc o prezydenturę, walczy także o umocnienie Koalicji Polskiej i potwierdzenie, że proces budowania nowego ważnego ośrodka politycznego – moim zdaniem bardzo potrzebnego – jest już wyraźnie zaawansowany.
Większość Polaków ma poglądy prawicowe lub centroprawicowe. Nieszczęściem polskiej polityki ostatnich lat stało się, że pozycję niemal monopolistyczną na prawicy zajęło Prawo i Sprawiedliwość, ugrupowanie o zapędach autorytarnych, niszczące poczucie wspólnoty Polaków, etatystyczne i skrajnie populistyczne. Do tej sytuacji doszło w znacznej mierze z powodu opuszczenia przez Platformę Obywatelską jej prawicowych i centroprawicowych wyborców, a nie pojawiła się dla nich nowa polityczna oferta.
W Polsce jest wielu ludzi, którzy szanują religię i narodową tradycję, ale wiedzą, że te wartości wcale nie są sprzeczne z umacnianiem Unii Europejskiej; chcą silnego polskiego państwa, ale wiedzą, że tworzą go także silne samorządy, a niszczy je łamanie konstytucji i niezależności władzy sądowniczej; czują się członkami Kościoła, ale nie godzą się ze sprowadzaniem go do roli politycznego sojusznika partii rządzącej; cenią wartości rodzinne, nie chcą rewolucji obyczajowej, ale szanują wszystkich ludzi.
Większość ludzi o takich poglądach, które uważam za prawicowe i centroprawicowe, nie należy do żadnej partii. Można ich także spotkać w różnych partiach politycznych. Wielu samorządowców ma taki profil polityczny. Powstaje pytanie, gdzie znajduje się ośrodek, który ma największe szanse skupić tych ludzi. Nie wydaje mi się, aby mogła nim być obecnie Platforma Obywatelska. Utworzenie przez nią Koalicji Obywatelskiej wraz z Nowoczesną i Inicjatywą Polską było kolejnym krokiem w ewoluowaniu PO w stronę centrolewicy. Jarosław Gowin, który deklaruje chęć zbudowania silnej formacji republikańskiej o konserwatywno-liberalnej tożsamości, nie ma szans osiągnąć tego celu bez politycznej suwerenności. Porozumienie jest satelitą Prawa i Sprawiedliwości, a spór między Kaczyńskim i Gowinem o termin wyborów prezydenckich pokazał, że większość posłów Porozumienia akceptuje satelitarny status swej partii. Być może w przyszłości Gowin uwolni się od zależności od prezesa PiS i weźmie udział w budowaniu prawicy, jakiej Polska potrzebuje, ale trudno go sobie wyobrazić w roli jej lidera. Politycznych planów Szymona Hołowni nie znamy.
Pozostaje więc Władysław Kosiniak-Kamysz. Prezes PSL unika określania swych poglądów jako prawicowe czy centroprawicowe. Mówi o potrzebie budowania nowego centrum i formacji chadeckiej. Jednak pojęcia „prawica” i „lewica” nie mają charakteru absolutnego. Są miejscami w przestrzeni politycznej. Jest się prawicą, centroprawicą, centrolewicą czy lewicą w stosunku do innych ugrupowań politycznego spectrum. W obecnym polskim układzie sił politycznych Koalicja Polska sytuuje się na centroprawicy. Jej lider odwołuje się do chrześcijańskiego świata wartości, ale nie jest politykiem klerykalnym. Gdy trzeba, potrafi powiedzieć twarde słowa biskupom. Eksponuje znaczenie narodowej wspólnoty, ale zarazem wzywa do umacniania Unii Europejskiej. Jest umiarkowanym konserwatystą w kwestiach obyczajowych, ale traktuje z szacunkiem ludzi o bardzo odmiennych poglądach. Wraz ze swymi współpracownikami ma szanse zbudowania szerokiej formacji, prawdziwie ludowej, mającej oparcie nie tylko na prowincji, ale także w dużych miastach.