Opublikowany kilka dni temu przez IBRiS sondaż zaufania do polityków (przeprowadzony na zlecenie Onetu) może być ciekawym materiałem poglądowym do rozumienia strategii, jakie przyjęły sztaby poszczególnych kandydatów na prezydenta w tej kampanii.
Po co niezależny prezydent
Na pierwszym miejscu rankingu znalazł się premier Mateusz Morawiecki. Ufa mu 46,8 proc., nie ufa 43,1 proc. badanych. Urzędujący premierzy i prezydenci na ogół cieszą się sporym zaufaniem społecznym. Ale najwyższe zaufanie wobec szefa rządu może pomóc wyjaśnić kampanijny pomysł Prawa i Sprawiedliwości, by prezydent występował jak najczęściej z premierem na wspólnych konferencjach. Andrzej Duda znajduje się na trzecim miejscu rankingu – ufa mu 41,3 proc. ankietowanych. W efekcie kampanijnych zabiegów Duda i Morawiecki wzajemnie się wzmacniają.
Nic więc dziwnego, że tematem kampanii stały się takie sprawy, które wymagają dobrej współpracy pomiędzy dwoma ośrodkami władzy – prezydenckiego i rządowego. Choć teoretycznie dałoby się budować zarówno Centralny Port Komunikacyjny, przekopywać Mierzeję Wiślaną czy podnosić zasiłki dla zwalnianych z pracy z powodu koronawirusa czy też oferować bony wakacyjne dla dzieci bez udziału prezydenta, to jednak powtarzanie zbitki prezydent plus premier ma wyborcom prawicy utrwalić, że gwarancją rozwoju Polski będzie reelekcja Dudy i kilka dalszych lat współpracy na linii PiS–Pałac Prezydencki.
Jak zauważył szef IBRiS Marcin Duma, w tej chwili sklejanie Dudy z PiS-em – choć ryzykowne ze względu na spore emocje, jakie wywołuje ta partia (piszę o tym niżej), może być dla sztabu kandydata obozu władzy sposobem niwelowania wizerunkowych problemów urzędującego prezydenta.
Otóż coraz więcej wyborców, również Zjednoczonej Prawicy, szczególnie po pandemii, uznało głowę państwa za mało samodzielną. Stawianie na tematy, które wymagają współpracy, tę słabość niweluje. Sztab zdaje się wyborcom mówić: „Po cóż prezydent ma być niezależny, skoro podoba wam się to, co robi PiS, głosujcie za Dudą, który nie będzie sypał piasku w tryby rządowej machiny”. Według takiej narracji samodzielność miałaby wręcz być wadą, a zaletą bliski związek z obozem władzy.