Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Majstrowanie, które stygmatyzuje

Prezydencki projekt zmiany konstytucji ws. wykluczenia adopcji dzieci przez pary jednopłciowe zbudowano na całkowicie fałszywych podstawach i przesłaniu.

Aktualizacja: 14.07.2020 10:36 Publikacja: 14.07.2020 07:40

Andrzej Duda

Andrzej Duda

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Prawo to z natury rzeczy konserwatywny, subtelny instrument społecznego sterowania. Jest wyrazem kompromisu, opartego na rekonstrukcji tego, co społecznie cenne. Chroni wartości, jednak samoistnie ich nie tworzy. Opiera się na społecznej akceptacji. Prawo nie jest narzędziem realizacji rewolucyjnych celów, radykalnych i nagłych zmian systemu wartości. Utrzymuje delikatną sieć społecznych interakcji w cywilizowanych granicach, chroniąc strukturę społeczną przed anarchią. Ten, kto używa prawa do realizacji politycznych lub rewolucyjnych celów, przestaje być prawnikiem. Staje się ludowym trybunem lub rewolucjonistą. Używając prawa jako politycznego narzędzia, godzi bowiem w jego najgłębsze podstawy, negując jego cywilizacyjny sens.

Czytaj także: Prezydent Duda podpisał projekt zmiany konstytucji. Zakaz adopcji dla par jednopłciowych

Prawo można i powinno się zmieniać wtedy, gdy przestaje właściwie regulować stosunki społeczne. Gdy jest tak złe, anachroniczne czy nieprecyzyjne, że powoduje więcej szkody niż pożytku. Jeszcze poważniejsze rygory związane są z konstytucją jako fundamentem ustroju i aksjologii, na której posadowiony jest cały system prawny. Konstytucję powinno się zmieniać jedynie wówczas, gdy jej postanowienia staną się tak dalece rozbieżne z praktyką życia społecznego, że za pomocą dyrektyw interpretacyjnych nie jest możliwe ograniczenie negatywnych konsekwencji wynikających z jej przepisów. Choć wydawałoby się to oczywiste, warto wspomnieć, że konstytucji nie zmienia się w celu prowadzenia kampanii wyborczej.

W tej perspektywie na całkowicie fałszywych podstawach i przesłaniu jest zbudowany projekt zmiany konstytucji w sprawie wykluczenia adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, podpisany i skierowany do Sejmu przez prezydenta Andrzeja Dudę. Takie adopcje są dziś niemożliwe w świetle aktualnie obowiązującego prawa.

Zgodnie z art. 1141 KRiO, przysposobić może osoba mającą pełną zdolność do czynności prawnych, jeżeli jej kwalifikacje osobiste uzasadniają przekonanie, że będzie należycie wywiązywała się z obowiązków przysposabiającego oraz posiada opinię kwalifikacyjną i świadectwo ukończenia szkolenia organizowanego przez ośrodek adopcyjny, o którym mowa w przepisach o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, chyba że obowiązek ten jej nie dotyczy. W myśl natomiast art. 115 § 1 KRiO przysposobić wspólnie mogą tylko małżonkowie. W praktyce niemalże wyłącznie oni zostają rodzicami adopcyjnymi, gdyż w miażdżącej większości przypadków ubiegające się o adopcję osoby samotne są z góry przegrane w starciu z nimi.

Małżeństwo w świetle art. 1 § KRiO może być zawarte wyłącznie pomiędzy mężczyzną i kobietą i jako takie podlega szczególnej ochronie na podstawie art. 18 konstytucji. W tej perspektywie prezydencki projekt zmiany konstytucji mógłby być w najlepszym razie prawnym superfluum, wprowadzając – zgodnie z zapowiedzią prezydenta – na poziom ustawy zasadniczej regulację zawartą dziś w ustawie, a dopełniającą obecną regulację konstytucyjną. W projekcie jednak znalazło się jeszcze jedno systemowo zaskakujące zdanie: „Zakazane jest przysposobienie przez osobę pozostającą we wspólnym pożyciu z osobą tej samej płci".

Jakie znaczenie ma to zdanie? Czy ktokolwiek słyszał o adopcji dokonanej w Polsce przez parę jednopłciową? Czy prezydent może nie wiedzieć, że w naszym kraju takie sytuacje nie występują w praktyce? Czy może wreszcie prezydent chciałby poprawić wadliwą praktykę adopcyjną? Oczywiście, że nie. Propozycja zmiany konstytucji nie wynika ani z dysfunkcjonalności ustawy zasadniczej, ani też z właściwego odczytania społecznych potrzeb i oczekiwań. Jest wyrazem instrumentalnego i stygmatyzującego podejścia do prawa jako narzędzia realizacji doraźnych politycznych celów. Tymczasem podejście do konstytucji wymaga powściągliwości i samoograniczenia. Zwłaszcza w okresie społecznych napięć, rozchwiania struktury, nadzwyczajnych, w tym negatywnych, emocji.

Stabilne demokracje konstytucyjne stałość ustawy zasadniczej uznają za jedną z istotniejszych wartości. Konstytucja jest bowiem zbiorem reguł określających zasady funkcjonowania państwa oraz gwarancji, bez których staje się ono dyktaturą aktualnej większości. Społeczne napięcia, rozdarcie w kwestiach fundamentalnych zdarzają się w każdym kraju na świecie. Wówczas jednak powściągliwość w zakresie zmian praw podstawowych jest szczególnie istotna. Na przestrzeni prawie 250-letniej historii amerykańską konstytucję nowelizowano zaledwie 27 razy. Niektóre zmiany oczekiwały na ratyfikację ponad 200 lat. Stałość konstytucji bardzo wstrzemięźliwie za pomocą wykładni adaptacyjnej uelastyczniać można na potrzeby zmieniającego się świata w drodze. Ostrożnie, jak w ostatnich orzeczeniach amerykańskiego SN, uznających ograniczenia prawa do aborcji za niekonstytucyjne. O niekonstytucyjności rozwiązań przesądziło zdanie konserwatywnego prezesa amerykańskiego SN Johna Robertsa, przeciwnika liberalnych rozwiązań aborcyjnych. Głosując za niekonstytucyjnością zmian ograniczających dopuszczalność aborcji wskazał, że ważniejsze od doraźnych celów, w tym celów politycznych, jest zachowanie stałości prawa oraz uszanowanie decyzji podejmowanych wcześniej. Konserwatywne przekonania nie wykluczają poszanowania podstaw systemu prawa. Uznania za wartość stałości konstytucji. Nie wolno majstrować przy konstytucji w sposób stygmatyzujący jednostkę tylko po to, by zamanifestować określone racje. Podziały społeczne przynoszą bowiem same szkody, których usunięcie trwać będzie pokolenia. Konstytucja służy do niwelowania, a nie do tworzenia lub pogłębiania takich podziałów.

Autorzy są adwokatami i profesorami prawa

Prawo to z natury rzeczy konserwatywny, subtelny instrument społecznego sterowania. Jest wyrazem kompromisu, opartego na rekonstrukcji tego, co społecznie cenne. Chroni wartości, jednak samoistnie ich nie tworzy. Opiera się na społecznej akceptacji. Prawo nie jest narzędziem realizacji rewolucyjnych celów, radykalnych i nagłych zmian systemu wartości. Utrzymuje delikatną sieć społecznych interakcji w cywilizowanych granicach, chroniąc strukturę społeczną przed anarchią. Ten, kto używa prawa do realizacji politycznych lub rewolucyjnych celów, przestaje być prawnikiem. Staje się ludowym trybunem lub rewolucjonistą. Używając prawa jako politycznego narzędzia, godzi bowiem w jego najgłębsze podstawy, negując jego cywilizacyjny sens.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP