Były wysoki urzędnik Jakub R. – w przeszłości wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami warszawskiego Ratusza został zatrzymany w czwartek wraz z dwoma innymi osobami, i usłyszał zarzuty za niedopełnienie obowiązków, które doprowadziło do powstania szkody wielkich rozmiarów. Jednak zamiast aresztu, którego dla R. chciała prokuratura, Sąd Rejonowy dla Warszawy - Mokotowa nałożył na niego łagodne środki – dozór polegający na tym, że dwa razy w miesiącu ma się stawiać na policji, oraz zakaz kontaktowania się ze współpodejrzanymi - w praktyce trudny do wyegzekwowania.
Prokuratura stanowczo się z tym nie zgadza, i szykuje zażalenie.
- Sąd uznał, że Jakub R. może bezprawnie wpływać na tok postępowania. Skoro sąd potwierdził obawę matactwa, to jedynie izolacyjny środek zapobiegawczy może spełnić swoją rolę i faktycznie uniemożliwić podejrzanemu nawiązanie nieuprawnionego kontaktu ze współpodejrzanymi i destrukcyjne wpływanie na postępowanie – mówi „Rzeczpospolitej” Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Sąd nie zastosował aresztu, choć przyznał, że zebrane dowody wskazują na to, że Jakub R. dopuścił się przestępstwa - nie dopełnił obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w związku z postępowaniem reprywatyzacyjnym nieruchomości przy ul. Nowym Świecie 24 w Warszawie. To w wyniku zaniedbań zaistniała wielomilionowa szkoda.
Prokuratura w zażaleniu wytknie także to, że w decyzji o pozostawieniu Jakuba R. na wolności, Sąd nie uwzględnił faktu grożącej mu surowej kary - do 10 lat więzienia.
- Sąd pominął również fakt, że były wicedyrektor działał na szkodę mieszkańców nieruchomości, doprowadzając do opuszczenia mieszkań, które zajmowali przez całe życie i wyrządzając szkodę na rzecz Miasta Stołecznego Warszawy i Skarbu Państwa w wysokości 9 mln złotych – wskazuje Mirosława Chyr.