Zjawisko patostreamu jest coraz powszechniejsze w internecie. Jego twórcy to osoby, które na swoich kanałach, zwykle na YouTubie, prezentują patologiczne treści. Obserwują ich tysiące osób, w tym dzieci. Jeden z popularniejszych w polskiej sieci patostreamerów miał ponad 250 tys. subskrypcji. Mniej popularni po kilkanaście tysięcy. Zarabiają na tym spore pieniądze.
– Ministerstwo Sprawiedliwości zna problem – zapewnia wiceminister Marcin Warchoł.
Otóż patostreamerzy często organizują spotkania ze swoimi widzami, podczas których wyruszają do centrum miasta i zaczepiają, wyzywają albo biją przypadkowo napotkane osoby. Często pod wpływem alkoholu.
O jednego z takich pseudobohaterów zapytali wprost ministra sprawiedliwości posłowie. Podają przykład ul. Urzędniczej w Toruniu. To miejsce, skąd relacje na żywo prowadzi jeden z najsłynniejszych patostreamerów w Polsce. Bywa, że jego transmisje – w trakcie których upija się i miesza ludzi z błotem – ogląda na żywo kilkadziesiąt tysięcy osób. Według lokalnych dziennikarzy od ubiegłego roku w budynku przy ul. Urzędniczej 2 były 23 alarmy bombowe. Policja interweniowała 300 razy. Zaledwie jeden z dowcipnisiów został złapany, pozostałych sprawców nie ustalono. Zdaniem policji, jak podają posłowie, prowadząca streamy rodzina nie popełnia przestępstwa, a problem jest społeczny.
Czytaj też: