Czy po niedawnym spotkaniu przywódców NATO w Londynie Estonia czuje się bezpieczniejsza?
To nie jest tak, że jednego dnia czujemy się bezpieczni, a drugiego jeszcze bezpieczniejsi. Estonia zawsze miała całkowite zaufanie do NATO i przed szczytem w Londynie, i po nim. NATO ma stuprocentową skuteczność jako sojusz militarny, żaden członek nigdy nie został zaatakowany. To bardzo ważne, że pakt zawsze reaguje na zmieniającą się sytuację w zakresie bezpieczeństwa. Państwa członkowskie dały teraz wyraźny przekaz: każdy weźmie w obronę każdego. Wynika to z analizy sytuacji na Wschodzie. Przypomnijmy sobie, jak było przed wojną gruzińską w 2008 roku, w Europie żywiono wtedy duże nadzieje wobec wschodniego sąsiada. Także po tamtej wojnie była mowa o liberalizacji reżimu wizowego z Rosją, ale już po kryzysie ukraińskim wszyscy sobie uświadomili, że Rosja to państwo, które nie przestrzega umów, traktatów. I wtedy NATO szybko zareagowało.
Mówi pani o całkowitym zaufaniu do NATO. Ale przecież przed tym spotkaniem przywódców w Londynie prezydent Francji powiedział, że NATO cierpi na śmierć mózgową, a Turcy chcieli zablokować plany obronne dla państw bałtyckich i Polski.
Plany obronne nie były ustalane w Londynie, decyzje zapadły wcześniej. Teraz zostały przezwyciężone pewne trudności z nimi związane. Sądzę zresztą, że takie tematy, jak stan sojuszu, strategia, potencjał powinny być przedmiotem dyskusji. Także w UE są dyskusje o tym, czy zdecydować się na ściślejszą integrację albo czy część państw powinna współdziałać jeszcze bardziej, a część mniej. I za każdym razem niektórzy mówią: o, mój Boże, o czym oni rozmawiają, to się źle skończy. Ale przecież rozwój następuje poprzez dyskusję, tak jest i w UE, i w NATO. Mam déja vu, wiele lat pracowałam w instytucji unijnej [Europejskim Trybunale Obrachunkowym – red.] i często słyszałam: czy takie dyskusje nie doprowadzą do upadku czy dezintegracji? Nie doprowadzą, a organizacja nie może dobrze funkcjonować, jeżeli nie toczą się w niej debaty o przyszłości.
Czyli nie boi się pani, że dwa czołowe państwa NATO, Turcja i Francja, nie są sojuszem już tak zainteresowane jak w przeszłości?