Marian Banaś jak gdyby nigdy nic przyszedł w czwartek rano do pracy w Najwyższej Izbie Kontroli. Jedną z pierwszych osób, z którą się spotkał, była Małgorzata Motylow, która od 20 września – czyli od kiedy poszedł na bezpłatny urlop – była jedynym wiceprezesem NIK i osobą kierującą instytucją.
Wojna na całego
W oświadczeniu, które umieszczono na stronach Izby, Banaś napisał, że zakończył urlop bezpłatny i przystąpił do wykonywania obowiązków. Stwierdził, że będzie się przeciwstawiał „wszelkim próbom ataku na jego osobę jako Prezesa Najwyższej Izby Kontroli", a „zmanipulowane i kłamliwe doniesienia medialne mające na celu zdyskredytowanie jego osoby" stanowią formę „zemsty tych środowisk, które w wyniku reformy służb celnych i skarbowych „utraciły dotychczasowe wpływy na możliwość podejmowania najważniejszych decyzji w Rzeczypospolitej Polskiej".
Nie wytłumaczył się jednak publicznie ani nie odniósł do zastrzeżeń, jakie do jego majątku ma CBA.
W środę CBA przedstawiło Banasiowi protokół pokontrolny z zastrzeżeniami do jego majątku. Według informacji „Rzeczpospolitej" zapoznał się z nim, ale go nie podpisał – zgodnie z prawem ma siedem dni na ustosunkowanie się do zastrzeżeń.
Czym pierwszego dnia po trzytygodniowej przerwie się zajmował? Podpisał m.in. decyzję „w sprawie wyznaczenia zadań radców Prezesa NIK w zakresie wsparcia wiceprezesa w zapewnieniu jakości zadań kontrolnych".