Redystrybucja może utrwalać nierówności

W Polsce 5,6 mln osób wytwarza aż połowę polskiego PKB, tyle samo co 10 mln osób pracujących w mniej wydajnych podmiotach.

Publikacja: 27.08.2018 21:00

Redystrybucja może utrwalać nierówności

Foto: Adobe Stock

Debata na temat nierówności ekonomicznych koncentruje się na propozycjach redystrybucji dochodów, czyli jak już wytworzoną wartość dodaną dzielić na płace pracowników, zyski przedsiębiorców i podatki, z których są finansowane transfery. W podejściu takim umyka kluczowy problem, że w Polsce tak naprawdę wąska grupa pracujących wytwarza większość polskiego PKB. Dlatego zamiast koncentrować się na tym, jak podzielić PKB przez nich wytwarzane, proponujemy dążyć do tego, aby więcej osób miało swój wkład w tworzenie PKB i w efekcie także wyższe pensje.

Dzięki reformom rozpoczętym w 1989 roku w Polsce powstało wiele bardzo wydajnych prywatnych przedsiębiorstw, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, będących w stanie konkurować na światowych rynkach. I to one dziś są siłą zamachową polskiej gospodarki – szacujemy, że co najwyżej 5,6 mln osób pracujących w przedsiębiorstwach zatrudniających 10 osób i więcej wytwarza połowę polskiego PKB.

To tyle samo co ponad 10 mln osób pracujących w mniej wydajnych podmiotach – przede wszystkim w rolnictwie, mikroprzedsiębiorstwach, szarej strefie czy samozatrudnionych. Ich praca tylko w ograniczonym stopniu przyczynia się do tworzenia PKB z powodu niewydajnej organizacji, braku korzyści skali i możliwości specjalizacji czy wreszcie z powodu niskich inwestycji i małego zasobu maszyn. Poza gospodarką negatywne konsekwencje odczuwają też sami pracownicy, ponieważ ich niska wydajność znajduje odbicie w ich niskich płacach.

Oczywiście w ramach każdego sektora istnieją wydajne i niewydajne podmioty – z jednej strony innowacyjne mikroprzedsiębiorstwa, wydajne gospodarstwa rolne czy samozatrudnieni specjaliści, a z drugiej – niewydajne niedoszłe państwowe czempiony, drobne gospodarstwa korzystające z pracy członków rodziny i ci samozatrudnieni, dla których umowy o pracę są zbyt kosztowne. Jednak zagregowany obraz jest jednoznaczny: przeciętna wydajność pracy poza sektorem przedsiębiorstw zatrudniających 10 osób i więcej jest niepokojąco niska.

Do Holandii daleko

Tak duże zróżnicowanie produktywności w połączeniu z niską aktywnością zawodową negatywnie odróżnia Polskę od bogatszych państw Europy Zachodniej. Podczas gdy w Polsce tylko 26 proc. osób w wieku 20–64 lata wytwarza połowę PKB, to w krajach takich jak Niemcy, Holandia, Szwecja czy Dania wskaźnik ten waha się między 38 a 42 proc.

Podział gospodarki na małą, wydajną część oraz dużą liczbę osób pracujących w mało wydajnych podmiotach albo osób biernych zawodowo jest charakterystyczny dla większości krajów naszego regionu oraz krajów Europy Południowej. To obrazuje zagrożenie, że nasza gospodarka będzie się rozwijała podobnie jak przeregulowane i niewydajne kraje Południa, zamiast znacznie efektywniejsze niemieckie czy holenderskie.

Od polityki gospodarczej będą zależały konsekwencje dużego zróżnicowania produktywności w polskiej gospodarce, które może być zarówno obciążeniem, jak i szansą. Polityka nastawiona na „redystrybucję" może łagodzić objawy problemu, ale nie sam problem, którym jest mały udział pracujących w wysokowydajnych przedsiębiorstwach, które są w stanie płacić więcej.

Z tej perspektywy redystrybucja może wręcz utrwalać istniejące nierówności. Zwiększanie obciążeń podatkowych i regulacyjnych wąskiej części pracujących w najbardziej wydajnych przedsiębiorstwach spowolni ich wzrost, natomiast preferencje i dotacje dla mniej wydajnych podmiotów osłabią bodźce dla ich pracowników i właścicieli do bardziej efektywnego wykorzystywania ich energii.

Efektem będzie utrzymywanie się obecnej struktury gospodarki, w którym znaczna część osób w wieku produkcyjnym ma znikomy lub zerowy wkład w tworzenie PKB, a ewentualny wzrost ich dochodów wymaga podnoszenia podatków dla wąskiej grupy pracującej w wydajnych podmiotach.

Recepta na wyższe dochody

Polityka ułatwiająca przepływ pracowników do bardziej wydajnych sektorów i większych miast oraz aktywizacja zawodowa osób obecnie biernych nie tylko zaowocuje ich większym wkładem w tworzenie PKB, ale także zapewni im wyższe dochody. Obecnie energia osób pracujących w niewydajnych podmiotach, ze słabo zorganizowaną pracą, bez dostępu do odpowiedniego wyposażenia (efekt niskich inwestycji), bez korzyści skali i możliwości specjalizacji, jest w znacznej mierze marnowana.

Często zresztą brak wzrostu firmy jest w Polsce racjonalną decyzją, szczególnie jeżeli wzrost do małego/średniego rozmiaru zwiększa widoczność firmy dla aparatu skarbowego, którego arbitralne zmiany interpretacji podatkowych i naliczanie rzekomo zaległych podatków przedsiębiorcom pięć lat wstecz utrudniają działalność przy braku środków na zatrudnienie wyspecjalizowanych kancelarii prawnych.

Jednocześnie istnieją liczne preferencje i dotacje dla mało wydajnych podmiotów i branż gospodarki. Przykładem takich barier może być preferencyjne traktowanie rolników (symboliczny KRUS, zwolnienie z PIT) w połączeniu z wysokim opodatkowaniem i oskładkowaniem osób w innych sektorach, które nawet już w przypadku wynagrodzenia minimalnego sięga 40 proc.

Polityka gospodarcza zamiast wspierać trwanie mało wydajnych podmiotów i całych branż powinna z jednej strony ułatwiać im wzrost, a z drugiej umożliwiać przepływ pracowników do bardziej wydajnych podmiotów, a także większych miast.

Aleksander Łaszek jest wiceprezesem i głównym ekonomistą Forum Obywatelskiego Rozwoju, a Rafał Trzeciakowski  – ekonomistą FOR

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10