Prace nad dużą nowelizacją kodeksów karnych odbywały się bez udziału czołowych karnistów, którzy od dekad mieli wpływ na kształt tego prawa w Polsce. Projekt zmian leżał w Ministerstwie Sprawiedliwości od dwóch lat, a bezwzględne dożywocie czy kara 30 lat więzienia miały być jego znakiem firmowym. Problem w tym, że kurs na zaostrzenie polityki karnej kłóci się ze stanowiskiem większości środowiska naukowego, zwłaszcza szkoły krakowskiej.
Czytaj także: Prawnicy piszą do prezydenta. Chcą weta ws. kodeksu karnego
Sprawa zmian nabrała tempa po filmie braci Sekielskich o pedofilii w Kościele, kiedy pilnie potrzebna stała się reakcja państwa na ujawnione zło. Z zamrażarki wyciągnięto projekt zakładający m.in. zaostrzenie kar za pedofilię. Sygnał miał być jasny: państwo reaguje szybko. W tym pędzie minister popełnił jednak błąd. Zamiast skierować do prac legislacyjnych jedynie fragment kodeksu dotyczący pedofilii, do Sejmu przesłano całą wielką i niedopracowaną nowelę. Szczególną krytykę budziło procedowanie zmian, które zrodziło poważne ryzyko zakwestionowania konstytucyjności tych rozwiązań.
Zwracali na to uwagę naukowcy z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, którego negatywna opinia o zmianach odbiła się szerokim echem. A resort sprawiedliwości zapowiedział pozew przeciwko krytykującym. Ostatecznie zamiar ten jednak porzucił.
Dziś na czele protestu stanął wybitny karnista prof. Stanisław Waltoś, który sygnuje list do prezydenta. Nie należy się jednak spodziewać, że Andrzej Duda przyjmie argumenty autorów prośby o weto. Prezydent wywodzi się ze środowiska politycznego, dla którego surowe prawo karne jest dogmatem. Łagodzenie zmian tuż przed wyborami byłoby dla elektoratu po prostu niezrozumiałe.