Przed rokiem Julia Przyłębska stwierdziła, że „z czasem" autorytet TK „będzie powracał" i że „zwrócimy ten Trybunał obywatelom, niech zacznie zajmować się ich sprawami, a jest ich sporo, wtedy wszystko się wyciszy" (Prezes TK Julia Przyłębska o Trybunale Konstytucyjnym). Sprawdzam realizację tej zapowiedzi, m.in. w zakresie prawa dostępu do informacji publicznej (art. 61 konstytucji). Władza powinna bowiem czuć społeczną kontrolę, zwłaszcza gdy jej działania niepokoją. Niepokoiło np. wprowadzanie przez J. Przyłębską do składów orzekających osób niebędących sędziami TK, „wybranych" na stanowiska zgodnie z prawem obsadzone przez Sejm VII kadencji. O skany odpowiednich zarządzeń prezesa TK wystąpiłem po raz pierwszy 30 stycznia 2017 r. Co istotne, od 3 stycznia obowiązywała już ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK. Ustawa o dostępie do informacji publicznej nakazuje udostępnić informację bez zbędnej zwłoki, nie później niż w terminie 14 dni (wyjątkowo – do dwóch miesięcy) od złożenia wniosku. Skany dostałem 13 lutego ub.r. Na wniosek z 6 marca 2017 r. w sprawie kolejnych zarządzeń odpowiedziano 15 marca.
Do marca ub.r. nie było problemów z realizacją przez Biuro TK mojego konstytucyjnego prawa dostępu do informacji publicznej. Jedynie na nieliczne pytania nie odpowiadano, uznając, że nie dotyczą informacji publicznej. Tylko raz, w pewnej skomplikowanej sprawie, przedłużono termin odpowiedzi.
Nastąpiła zmiana
13 marca 2017 r. pracę w Biurze TK rozpoczął Marcin Koman. Został rzecznikiem prasowym i objął kierownictwo odpowiadającego za udostępnianie informacji publicznej Zespołu Prasy i Informacji.
Zmiana na niekorzyść nastąpiła w kwietniu ub.r. Na pytanie o koszty organizacji wykładu prof. Ryszarda Legutki pracownica Zespołu Prasy i Informacji odpisała mi: „Ze względu na zamknięty i wewnętrzny charakter wydarzenia z przykrością musimy odmówić udzielania odpowiedzi. Wszelkie koszty bieżącej działalności Trybunału Konstytucyjnego, w tym koszty przyjmowania zapraszanych na wewnętrzne spotkania gości mieszczą się w standardowych wydatkach naszej instytucji". Pytanie, czy w TK odbyły się spotkania Julii Przyłębskiej lub Mariusza Muszyńskiego z politykami, pozostało bez odpowiedzi. Nie pomógł nawet monit, więc ponowiłem interwencję i zawiadomiłem o braku odpowiedzi na ten i trzy inne wnioski RPO, który w lipcu zwrócił się do TK o wyjaśnienia. Podziałało, odpowiedzi zaczęły napływać. Nim to nastąpiło, w reakcji na kolejny wniosek Marcin Koman zapewnił mnie, że odpowiedź na niego zostanie przygotowana oraz że „pozostałe wnioski również będą rozpatrywane. Staramy się jak możemy, aby odpisywać panu i innym wnioskodawcom. Proszę o wyrozumiałość, ale jesteśmy w ostatnich miesiącach bardzo obciążeni wnioskami i pytaniami. Ustalenie odpowiedzi wymaga dużego nakładu energii". Gdy już odpowiedzi „ustalono", bywały one wymijające. W sprawie spotkań J. Przyłębskiej i M. Muszyńskiego z politykami brzmiała ona: „terminarz spotkań nie jest dokumentem urzędowym i nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu przepisów ustawy [...]". Tyle że nie prosiłem o nadesłanie terminarza, tylko informacji, czy do spotkań doszło, a jeśli tak, to kiedy i którzy politycy brali w nich udział oraz jaki był cel tych spotkań.
W wakacje 2017 r. zaczęto często przedłużać termin odpowiedzi, także w prostych sprawach. Nadesłanie skanów siedmiu stron dokumentów związanych głównie z posiedzeniem Zgromadzenia Ogólnego z 5 lipca 2017 r. zajęło 39 dni i nastąpiło z przekroczeniem przedłużonego „z uwagi na sezon urlopowy i spowodowane tym braki kadrowe" terminu. A ja, naiwny, sądziłem, że to urząd powinien tak zorganizować swoją pracę, by okres urlopowy nie powodował uszczerbku w wykonywaniu jego zadań!