Rozstrzygnięcia ustrojowe
Wielokrotnie wypowiadałem się na temat fundamentalnego znaczenia niezależności sądów od władz politycznych i grup prywatnych jako podstawy praworządności i demokracji. Jakiekolwiek skrajne orzeczenie w sprawie frankowiczów musiałoby poprzez swoje skutki ograniczyć społeczne poparcie dla niezależności sądów. W ten sposób ułatwiłoby obecnym władzom przejmowanie kontroli nad sądami.
Walcząc o to, by sądy były niezależne, trzeba jednocześnie pamiętać, że takie sądy wymagają stałej, w razie potrzeby krytycznej analizy ze strony rozmaitych fachowych środowisk. To jest jedyny zewnętrzny mechanizm kontroli jakości decyzji sędziów. Bez niego środowisko sędziowskie zamieniłoby się w kastę. Sędziowie nie mogą więc zasłaniać się autorytetem swoich instytucji przed merytoryczną krytyką ich własnych decyzji. Przeciwnie, powinni być na taką krytykę otwarci, utrzymywać kontakt z rozmaitymi fachowymi środowiskami i nabywać wiedzę na temat dziedzin, których dotyczą ich decyzje, w tym gospodarki.
W swoim zawodowym życiu zajmowałem się nie tylko problemami pieniądza i finansów, z którymi wiąże się kwestia kredytów frankowych, ale także badaniem różnych ustrojów i ich wpływu na warunki życia ludzi, nie tylko ekonomiczne, ale i na przykład natężenie strachu w relacji między władzą a obywatelami, czy też zaufanie dla państwa i prawa. A najbardziej drastyczne w skutkach ustrojowe różnice dotyczą właśnie treści państwowego prawa i mechanizmów (instytucji) jego egzekwowania. Rdzeniem wielkiej przemiany w Polsce po 1989 roku było przecież przejście od państwa bezprawia do państwa prawa, co miało ogromne pozytywne skutki dla warunków życia ludzi. Ale nawet daleko mniejsze różnice w treści i egzekwowaniu prawa, np. wśród krajów OECD, wywierają wielki wpływ np. na stopę bezrobocia, o czym za chwilę.
Chcę wreszcie zaznaczyć, że przed napisaniem tego artykułu przeczytałem wiele tekstów prawnych na temat kredytów frankowych. W sumie więc uważam, że jestem nie tylko moralnie zobowiązany do zabrania głosu w tej sprawie, ale i, że jestem do tego upoważniony od strony zawodowej.
Warto podkreślić, że sądowe sprawy i rozstrzygnięcia dotyczące kredytów frankowych mają aspekt ustrojowy – dotyczą bowiem ingerencji w treść umów, które w każdym cywilizowanym kraju są źródłem prawa, ale i podstawą swobodnego i odpowiedzialnego kształtowania stosunków między ludźmi. Bez wzrostu zakresu wolności gospodarczej (eliminacji przywilejów władców i cechów) nie byłoby zjawiska bezprecedensowego w historii świata: pojawienia się w XIX wieku w krajach Zachodu systematycznego wzrostu gospodarki – jedynego mechanizmu wyprowadzania mas z biedy.
Granice ochrony „słabszych"
Później, pod wpływem rozmaitych prądów, do prawa zaczęła przenikać doktryna „słabszej" strony umowy, wedle której pracobiorcy, lokatorzy i konsumenci mają immanentnie „słabszą" pozycję negocjacyjną i z tego tytułu należy im się specjalna ochrona prawna. Nie ma tu miejsca na analizę tej doktryny. Zwrócę tylko uwagę na fakt zasadniczy, istotny dla problemów frankowiczów. Z owej doktryny nie mogą wynikać, na drodze logicznej analizy, żadne jednoznaczne i uniwersalne ustalenia, bo użyte w niej kluczowe terminy (słabsza strona, nierównowaga kontraktowa, klauzula abuzywna, itp.) są immanentnie nieostre. Przypomina się tu elementarna logika z jej podręcznikowym przykładem na niemożność precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, które zawiera nieostry znaczeniowo termin: „czy 30-letni Jan jest młody?". Na dodatek podszyte emocjami słowa: „słabszy", „nierównowaga", mogą wpływać na emocje, i w efekcie – na decyzje.