Wiele osób może być zdziwionych takim stwierdzeniem. Niemal każdy Polak zna przecież to narodowe dzieło, potrafi zanucić z?Jontkiem „Szumią jodły na gór szczycie", kojarzy z?tą operą arię „Gdybym rannym słonkiem", mazura czy żywiołowe tańce góralskie. A?jednak warto wiedzieć, że ciągle mamy do czynienia z?nieco podrabianą „Halką".
Pomińmy nawet fakt, że nie zachowała się pierwsza, dwuaktowa wersja tej opery, którą Stanisław Moniuszko skomponował w?1848 roku, działając jeszcze w?Wilnie. Tamta partytura zaginęła, a?z?pożogi II Wojny Światowej ocalał jedynie wyciąg fortepianowy. Jeśli dziś czasem wystawia się lub nagrywa na płyty „Halkę" zwaną wileńską, to muzycy i?śpiewacy mają do dyspozycji wyłącznie opracowanie dokonane w?PRL, prawie 140 lat po pierwszym wykonaniu w?Wilnie.
Z?dorosłą „Halką", do której Moniuszko dopisał najpopularniejsze dziś numery muzyczne i?którą przedstawił zachwyconej warszawskiej publiczności w?1858 roku, pozornie nie ma takiego problemu. To jedyna opera Moniuszki, która za jego życia została wydana drukiem. Świeżo założona wówczas oficyna wydawnicza Gebethner i?Wolff kupiła wyciąg fortepianowy za zawrotną dla kompozytora sumę tysiąca rubli (podobno idąc spać, kładł pieniądze pod poduszkę, nie mogąc uwierzyć, że to jego własność). Kilka lat po warszawskiej premierze Gebethner i?Wolff opublikowali również kompletną partyturę, co prawda w?skromnym nakładzie.
Nuty krążyły potem po różnych teatrach, bo „Halka" od razu zyskała popularność i?to nie tylko na ziemiach polskich. Muzycy dokonywali w?partyturze rozmaitych drobnych korekt, coś upraszczali, coś ich zdaniem ulepszali i?tak „Halka" była dostosowywana do teatralnego życia.
Pięćsetne przedstawienie na warszawskiej scenie w?1900 roku zobligowało ówczesne środowisko muzyczne do nowego wydania „Halki". W?pracach tych główną rolę odegrał dyrygent Emil Młynarski. Po II Wojnie Światowej kolejnej redakcji partytury dokonali Grzegorz Fitelberg i?Kazimierz Sikorski. I?to z?ich opracowania zaczęły korzystać wszystkie teatry.