Czwarty pakiet kolejowy, który wejdzie w życie w 2020 roku otworzy europejskie rynki na konkurencję. Będą musieli jej stawić czoła także polscy przewoźnicy. Dlatego szykują się do wielkich zakupów taboru. Wysoki poziom przewozów sprawia, że mają pieniądze, mogą też liczyć na fundusze unijne. – Regionalne programy operacyjne zakładają zakupy za ponad 5 mld zł blisko 260 jednostek taboru pasażerskiego. Centrum Unijnych Projektów Transportowych rozstrzygnęło właśnie konkurs o wartości 3 mld zł – mówi wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Adrian Furgalski.
Dodaje, że InterCity zdecydowało się zwiększyć program inwestycyjny z 2,5 do 7 mld zł, z czego zdecydowana większość pochodzić będzie z innych źródeł niż unijne. – Ponadto Przewozy Regionalne mogą od 2019 r. korzystać z pomocy z Brukseli, więc dobrze zawnioskować tam o przesunięcie części pieniędzy z oszczędności na przetargach PLK tak, aby móc za ponad 2,5 mld zł wymienić pozostały zdezelowany tabor – podpowiada Furgalski.
Ruszą też zakupy lokomotyw. Wiceprezes TOR zaznacza, że przeważać będą jednak wydatki na ich modernizację. – Samo IC planuje 200 tego typu inwestycji, a zakup „jedynie" 118 nowych – porównuje.
W nowy tabor inwestują także przewoźnicy towarowi, którym powoli zaczyna brakować pojazdów. Furgalski podkreśla, że skupią się na remontach. – Niska marżowość większości przewozów i wciąż wyższa konkurencyjność przewoźników drogowych czynią zakupy nowych lokomotyw nieopłacalnymi – uważa i dodaje, że modernizowane służyć mogą przynajmniej dziesięć lat.
– Do rozpoczęcia szerszego programu wymiany taboru kolejowego na nowy potrzeba stabilizacji warunków prowadzenia działalności oraz dobrych perspektyw w dłuższym okresie – podkreśla dyrektor Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych Michał Litwin. Przypomina, że średnia prędkość pociągów towarowych to 25 km/h, a każde jej zwiększenie o 1 km/h oznacza 4-proc. poprawę efektywności wykorzystania aktywów.