27 minut po starcie maszyna Suchoj Superjet lecąca w niedzielę z Moskwy do Murmańska próbowała awaryjnie wylądować na lotnisku, z którego wzleciała. Lądowanie skończyło się pożarem i śmiercią większości pasażerów.
Kapitan samolotu Denis Jakimow powiedział, że wszystko zaczęło się od uderzenia pioruna w kadłub znajdującego się w powietrzu samolotu, po którym wysiadła część urządzeń, a przede wszystkim zerwało łączność. – Udawało się ją przywracać na awaryjnej częstotliwości, ale była przerywana, można było powiedzieć tylko kilka słów i zrywało ją – wyjaśniał w poniedziałek.
– Samoloty latają w chmurach burzowych, w trakcie jednego lotu mogą zebrać nawet kilka takich uderzeń. Normalna maszyna nawet tego nie zauważy. (...) Możliwe jest wyłączenie jakichś systemów, ale to nie jest wielki problem – dziwił się jednak ekspert lotniczy Wadim Łukaszewicz.
SSJ zaczął podchodzić do lądowania z wyłączoną częścią systemów, ale z pełnymi bakami. Samolot dwa razy podskoczył, lądując. Pasażerowie, którzy ocaleli, mówią, że pożar wybuchł „po drugim podskoku". Specjaliści zaś wstępnie sądzą, że od uderzenia w pas pękły części podwozia, które uszkodziły albo silnik, albo bak z paliwem. Zginęli pasażerowie w tylnej części maszyny, wraz ze stewardem, który do końca próbował ich ratować.
„Pierwszy rosyjski samolot pasażerski skonstruowany i wyprodukowany po rozpadzie ZSRR" – jak go reklamowano w Moskwie – czyli Superjet (SSJ) z korporacji Suchoj jest powszechnie uważany za „jeden z najmniej bezpiecznych samolotów" na świecie. W założeniu miał konkurować w grupie „samolotów wąskokadłubowych" z Embraerami, większością Airbusów i niektórymi rodzajami Boeinga. Ale swoje loty zainaugurował 9 maja 2012 r., gdy w czasie reklamowego lotu wokół indonezyjskiej stolicy Dżakarty uderzył w porośniętą dżunglą górę Salak.