Ambasador USA przy tej organizacji, Dennis Shea zagroził w komunikacie naruszeniem kluczowego elementu przepisów handlowych w istniejącej od 23 lat Światowej Organizacji Handlu (WTO): procedury rozwiązywania sporów ze skutkiem obowiązującym, uważanej powszechnie za główny środek ochronny przed protekcjonizmem. Ogłosił swe stanowisko w czasie, gdy prezydent D. Trump, który krytykował w przeszłości orzeczenia WTO zagroził kolejnym cłem 20 proc. na samochody z Unii Europejskiej w ramach kampanii karania partnerów handlowych Stanów.
Shea oświadczył organowi rozjemczemu WTO, że orzeczenia Urzędu Apelacyjnego tej organizacji, praktycznie sądu najwyższego w dziedzinie światowego handlu, będą nieważne, o ile będą podejmowanie zbyt długo. W przypadku takich orzeczeń nie będzie obowiązywać zasada „zwrotnego consensusu", gdy można je zablokować tylko wówczas, gdy wszystkie kraje WTO są temu przeciwne.
„Konsekwencją naruszenia przez Urząd Apelacyjny reguł dotyczących rozwiązywania sporów i opublikowania jego raportu po upływie terminu 90 dni będzie to, że taki raport nie będzie dłużej uznawany za dokument Urzędu Apelacyjnego" — oświadczył Amerykanin w komunikacie.
Jeden z uczestników tego posiedzenia w Genewie powiedział, że inni członkowie WTO zgodzili się z opinią, że Urząd Apelacyjny powinien przestrzegać reguł organizacji, ale nikt nie poparł stanowiska Amerykanina, że ogłaszane po terminie orzeczenia można będzie wetować, a wielu wyraziło zaniepokojenie jego stanowiskiem.
Orzeczenia WTO zwykle pojawiają się po terminie, bo jak tłumaczy organizacja z Genewy, spory są liczne i skomplikowane. W ich rozpatrywaniu doszło do zwolnienia tempa, bo Donald Trump blokuje nominację nowych sędziów, co zwiększą obciążenie pracą pozostałych. Na ostatnim posiedzeniu 22 czerwca Stany podtrzymały sprzeciw wobec mianowania nowych sędziów sygnalizując praktycznie zawetowanie przedłużenia we wrześniu 7-letniej kadencji jednemu z nich