Na początku roku niepokój opinii publicznej na całym świecie wzbudziły napływające z Korei Południowej informacje o pozytywnych wynikach testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 u osób, które wcześniej chorowały na Covid-19 i zostały uznane za wyleczone. Pojawiły się obawy, że przejście przez chorobę wcale nie uodparnia na wtórną infekcję SARS-CoV-2.
Początkowo lekarze uznali, że przyczyną musi być jakaś forma mutacji, która powoduje, że nasz układ odpornościowy przy ponownym zakażeniu nie rozpoznaje zmienionego patogenu. Genetycy z Uniwersytetu w Cambridge, którzy zastosowali metodę sieci filogenetycznej pozwalającej na prześledzenie związków ewolucyjnych między różnymi stadiami ewolucji koronawirusa, ogłosili nawet, że znaleźli trzy różne, ale ściśle powiązane ze sobą, odmiany tego patogenu.
Wyniki badań opublikowali w czasopiśmie „Proceedings of National Academy of Sciences”. Uznali, że rekonstrukcja wczesnego stadium ewolucyjnego koronawirusa, rozprzestrzeniającego się na początku pandemii w jej strefie zero, czyli chińskim mieście Wuhan, wykazywała istotne różnice w porównaniu z patogenami z Europy i Ameryki Północnej.
Podkreślali przy tym, że analiza pierwszych 160 kompletnych genomów wirusa, sekwencjonowanych i pobranych od zakażonych pacjentów, wskazuje, że wariant tego patogenu odkryty u nietoperzy występuje w dużej mierze u pacjentów z USA i Australii, ale nie u tych z miasta Wuhan.