„Piątka” PiS to nie perpetuum mobile. Ktoś za to zapłaci

W najlepszym razie tylko co szósty złoty wydany na nowe programy PiS wróci do budżetu państwa. Polacy pokochali nowe obietnice, ale by je sfinansować, trzeba zaciągnąć dług lub podnieść podatki.

Aktualizacja: 19.03.2019 13:25 Publikacja: 18.03.2019 20:00

„Piątka” PiS to nie perpetuum mobile. Ktoś za to zapłaci

Foto: AFP

– Nigdy rządowe transfery nie przybierają takiej skali i nie mają takiego przełożenia na gospodarkę, by stały się swoistym perpetuum mobile – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – To znaczy, że do budżetu wraca tylko nieznaczna część takich wydatków – wyjaśnia.

Czytaj także: Z „piątki” PiS niewiele wróci do budżetu

Jaka to może być część w przypadku tzw. nowej piątki PiS? Najbardziej optymistyczne szacunki, wynikające m.in. z analiz przedstawianych przez resort finansów, mówią o 8–9 mld zł dodatkowych wpływów budżetowych z podatków (głównie VAT) oraz składek (m.in. do ZUS).

Czytaj także: Gdy konsumpcyjny impuls wygaśnie

– Moim zdaniem to jednak mrzonka – komentuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku. I wylicza, że kasa państwa na nowych transferach może zarobić 9–13 proc., czyli 3,6–5,2 mld zł, jeśli ich wartość sięgnie 40 mld zł rocznie.

– Skąd rząd weźmie pozostałe pieniądze? Tu mamy sprzeczne wypowiedzi, raz wszystko ma się sfinansować właśnie dzięki impulsowi fiskalnemu i uszczelnianiu VAT. Innym razem słyszymy, że jednak trzeba będzie pożyczyć pieniądze i wzrośnie deficyt – przypomina Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Najpewniej skończy się na cięciu innych wydatków, podnoszeniu podatków i życiu na kredyt – dodaje.

Tymczasem Polacy pokochali nową „piątkę" PiS, choć niekoniecznie oznacza to, że oddadzą swój głos na tę partię – wynika z sondażu przeprowadzonego przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej". Wszystkie propozycje zyskały co najmniej po 60 proc. poparcia i głosów zadowolenia, i to wśród wyborców wszystkich partii. Co ciekawe, respondentom najbardziej do gustu przypadł pomysł zwiększenia kosztów uzyskania przychodów w celu zmniejszenia podatków. Takie rozwiązanie popiera aż 81,7 proc. Polaków.

Te opinie pokrywają się ze zdaniem ekonomistów, którzy także uważają, że najlepszym z punktu widzenia rozwoju gospodarczego rozwiązaniem jest obniżenie klina podatkowego. – Może to się pozytywnie odbić na rynku pracy – zaznacza Michał Myck z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. Obniżenie obciążeń podatkowych będzie najbardziej odczuwalne dla osób o niskich zarobkach, a to z kolei może ich wyciągnąć z pracy w szarej strefie.

– Pozostałe propozycje, jak 13. emerytura czy 500+ na każde dziecko, bez wątpienia są kupowaniem głosów wyborczych i dla gospodarki mają efekt bardzo krótkotrwały – dodaje Łaszek.

– Nigdy rządowe transfery nie przybierają takiej skali i nie mają takiego przełożenia na gospodarkę, by stały się swoistym perpetuum mobile – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – To znaczy, że do budżetu wraca tylko nieznaczna część takich wydatków – wyjaśnia.

Czytaj także: Z „piątki” PiS niewiele wróci do budżetu

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Budżet i podatki
W budżecie brakuje dużo pieniędzy. Czy podobnie będzie w 2025 roku?
Budżet i podatki
Dziura w budżecie ciągle rośnie. Są nowe dane
Budżet i podatki
Rok rządu: Andrzej Domański z oceną niejednoznaczną
Budżet i podatki
Viktor Orbán grozi Komisji Europejskiej. Uwolnienie KPO, albo blokada budżetu UE
Materiał Promocyjny
W domu i poza domem szybki internet i telewizja z Play
Budżet i podatki
Machina wojenna Putina pożera budżet Rosji
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku