Czytaj także: Listonosze z rodzinami chcą dobrze zarobić na wyborach
Ale brak terminowości i niezadowolenie klientów to niejedyny kłopot państwowej firmy. Usługi listowe spółki są bowiem nieefektywne. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że współczynnik określający liczbę przesyłek przypadających na listonosza w PP odbiega od europejskich standardów – wynosi on ok. 54 tys., podczas gdy w innych krajach oscyluje na poziomie 60–80 tys. Wszystkie te dane kładą się cieniem na zapowiedziach zarządu Poczty, który zapewnia, że wykona powierzone mu przez PiS zadanie zorganizowania wyborów korespondencyjnych. Sławomir Redmer, przewodniczący OPZZ w Poczcie Polskiej, mówi o wciąganiu przez polityków spółki w politykę, a wybory 10 maja określa absurdem. Przedstawiciele Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty nie mają wątpliwości, że pomysł zaangażowania PP w wybory spowoduje duże straty wizerunkowe firmy. „Niszczy już i tak częściowo nadszarpnięte dobre imię pracowników poczty (...). Przeciętny odbiorca pakietu wyborczego doręczonego przez listonosza nie będzie wnikał w zawiłości prawne uchwalonych po nocy ustaw czy rozporządzeń pisanych na kolanie, tylko ewentualne pretensje wyleje na tego, kto mu przyniósł pakiet wyborczy – listonosza, a potem na całą firmę" – przestrzegają związkowcy w opublikowanym stanowisku.
Mniej obowiązków dla PP
Wątpliwości budzi również stan przygotowań do przeprowadzenia korespondencyjnego głosowania. Listonosze nie mieli jeszcze zapowiadanych internetowych szkoleń z obsługi wyborów. Ci, z którymi rozmawialiśmy, nie widzą jednak problemu w dostarczaniu pakietów do głosowania, o ile będą mogli na tym dodatkowo zarobić. A wszystko wskazuje na to, że zachęta finansowa dla listonoszy ma być atrakcyjna. Choć oficjalnie PP nie podała jeszcze, ile zapłaci za roznoszenie kart do skrzynek wyborców, to nieoficjalnie mówi się o 1,5 zł od koperty. To może oznaczać nawet ponad 1500 zł zarobku w kilka dni, a to dla wielu połowa miesięcznej pensji. Państwowy operator potwierdził nam, że pracownicy zostaną dodatkowo wynagrodzeni za wsparcie obsługi wyborów. – Stawki za poszczególne czynności nie zostały jeszcze ogłoszone – zastrzega jednak Justyna Siwek, rzeczniczka Poczty.
Nie wiadomo również, czy ewentualne 1,5 zł za pakiet to stawka do podziału. Pakiety wyborcze będą roznoszone bowiem w dwuosobowych zespołach. Na forach internetowych listonoszy pojawiały się informacje, że „towarzyszem" może być członek rodziny, ale w spółce zaprzeczają. – Członkowie zespołów nie mogą być spokrewnieni ani nie mogą być w zależności służbowej – zaznacza Siwek.
O możliwościach PP przeprowadzenia największej akcji w jej historii świadczą nie tylko statystyki dotyczące terminowości i efektywności doręczeń oraz satysfakcji klientów, ale także rekomendacje ekspertów z branży. Przywołać wystarczy raport Instytutu Pocztowego sprzed pół roku, który postulował wyłączenie w przypadku PP obowiązku doręczeń przez pięć dni w tygodniu, szczególnie na obszarach wiejskich. „Powinno to poprawić rentowność usług oraz ich terminowość. Klienci nie oczekują codziennych dostaw. Wolą zadowolić się rzadszymi odwiedzinami listonosza, ale oczekują w zamian regularności" – czytamy.
Zdaniem Krzysztofa Piskorskiego, prezesa Instytutu Pocztowego, warto zastanowić się nad urealnieniem wymaganych od operatora wyznaczonego (jest nim Poczta) terminów dostaw listów oraz paczek. I postuluje odejście od terminu D+1. To wymagałoby zmiany ustawy pocztowej. Według Urzędu Komunikacji Elektronicznej obniżenie standardów terminowości czy wyłączenie niektórych usług, jak listy priorytetowe, z usługi powszechnej to temat bieżących prac nad przyszłymi regulacjami rynku pocztowego w UE. Czy pocztowe usługi w Polsce zostaną okrojone? Na razie nie wiadomo.