Choć Polska nazywana bywa potęgą winniczka, to dane GUS pokazują, że na to miano zasługujemy coraz mniej. W ubiegłym roku wysłaliśmy za granicę jedynie 164 tony, ponad trzy razy mniej niż w 2014 roku (474 t) i dwa razy mniej niż jeszcze cztery lata temu (326 t). Jeszcze mocniej spadają zyski z eksportu, w 2015 r. za wspomniane 326 t. Polacy otrzymali 9,9 mln zł, tymczasem w ubiegłym roku za wysłane za granicę ślimaki otrzymaliśmy jedynie – 4,19 mln zł.
Głównym klientem była oczywiście Francja, która kupiła 83 proc. wartości eksportu, reszta trafiła do Czech, Austrii, dużym klientem jest Ukrainę. Wysyłamy jednak ślimaki nawet do RPA czy Iranu.
Ze względu na niszową produkcję, bardzo mało jest statystyk. Analitycy rynków rolnych wzbraniają się przed komentowaniem rynku, twierdząc, że mają zbyt mało danych, albo są one sprzed dwóch lat.
Trudno też zgadnąć, co dokładnie eksportujemy – pod tymi statystykami eksportu w bazie GUS kryje się prawdopodobnie coraz mniej winniczków (helix pomatia). Dane urzędu nie rozróżniają, czy chodzi o dzikiego winniczka, czy hodowlanych konkurentów, ślimaka afrykańskiego i śródziemnomorskiego (helix aspersa maxima i helix aspersa müller).
– W Polsce sprzedaż winniczka bardzo spada, ale wypełniają lukę inne kraje bloku wschodniego. Nie ma to dużego wpływu na nasze obroty. W 2018 r. spokojnie byłbym w stanie zagospodarować nawet 100 ton, była spora luka – mówi Damian Gajewski, prezes Polish Snail Holding, jednego z większych skupów w Polsce. Spodziewa się, że odczują zakaz zbioru winniczków, który właśnie wprowadziło województwo warmińsko – mazurskie. Już 20 kwietnia rozpocznie się sezon na zbieranie winniczka, potrwa do końca maja, jednak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie poinformowała właśnie, że w tym roku skupu nie będzie. Populację ślimaka trzeba przebadać, a w tym celu nie wolno jej zbierać. Winniczki w skupie to zarobek do 2 zł za kilogram, za hodowlane ceny sięgają od 7 do 12 zł za kg. – Sprzedaż winniczka nie ma dużego wpływu na nasze obroty, jednak brak winniczka odczuwają już przetwórcy, jedna z większych przetwórni odezwała się do nas, że z powodu na brak winniczka, chcą kupować nasze ślimaki – mówi Gajewski. Już w ubiegłym roku jego firma byłaby w stanie zagospodarować nawet 100 ton więcej, była spora luka, bo zainteresowanie za granicą nie spada. – Co roku skupujemy wszystkie ślimaki, które są do nas przywożone – mówi.