Dania, Estonia, W. Brytania i USA prowadzą postępowania dotyczące przepuszczenia w latach 2007-15 200 mld euro przez maleńką estońską filię największego duńskiego banku. Zatrzymania ogłoszone przez prokuraturę są pierwszym konkretnym posunięciem władz wobec podejrzanych o rozkręcenie skandalu. Groźba wysokiej grzywny od resortu sprawiedliwości USA sprawiła, że akcje Danske Banku straciły od marca niemal 50 proc., a bank ok.15 mld wartości rynkowej. 

- Dalsze zatrzymania są możliwe - ogłosił na konferencji prasowej w Tallinnie szef policji kryminalnej Alvar Alavere i dodał, że te działania trwające od lat były systematyczne, skoordynowane i zawsze nakierowane na zarobienie pieniędzy.

- Podejrzani stanowią tzw. pierwszą linię obrony, to obsługujący klientów, których zadaniem było nie dopuścić do prania pieniędzy - oświadczył z kolei prokurator generalny Lavly Perling. Zatrzymanym nie przedstawiono zarzutów, ale zgodnie z estońskim prawem mogą być zatrzymani na 48 godzin bez oskarżenia ich.

W raporcie ogłoszonym we wrześniu Danske Bank stwierdził, że przekazał estońskiej jednostce wywiadu finansowego personalia 42 dawnych pracowników i agentów, „którzy mogli być zamieszani w podejrzaną działalność".

Duńskie władze ujawniły dotąd 25 mld euro podejrzanych przepływów pieniędzy w tej sprawie - poinformował Alavere z policji.