Zabieg kosmetyczny, który zafundowała sobie 20-latka z Australii to bardzo modny, ale i kontrowersyjny fish pedicure. Polega on na tym, że martwy naskórek ze stóp usuwany jest przez znajdujące się w akwarium rybki z gatunku Garra rufa – potocznie zwane „doctor Fish”.
Na początku naszego wieku egzotyczny pedicure zyskał popularność na Zachodzie, a klika lat temu trafił również do Polski.
Wśród wielu klientów fish pedicure budzi zachwyt. Rybki skutecznie usuwają zrogowacenia na stopach (przez „zasysanie”, ponieważ nie posiadają zębów), pozostawiając po „posiłku” idealnie gładką skórę. Zabieg jest nie tylko skuteczny, ale również przyjemny. Szkopuł w tym, że może być bardzo niebezpieczny. Eksperci ostrzegają, że fish pedicure może grozić zapaleniem wątroby typu B i C, a nawet zakażeniem wirusem HIV. W grupie ryzyka znajdują się m.in. diabetycy oraz osoby z osłabioną odpornością. Historia, o której czytamy w onet.pl., pokazuje, że poważne konsekwencje Fish pedicure mogą o sobie dać znać wiele lat po zabiegu.
Czytaj też: Jak kształt stopy wpływa na zdrowie
Victoria Curthoys spędzała wakacje w Tajlandii osiem lat temu i nie przypuszczała, że wymarzony urlop będzie miał dla niej tak tragiczne skutki. Kobieta poddała się tam egzotycznemu pedicure z wykorzystaniem rybek. Cztery lata później z tego powodu amputowano jej wszystkie palce prawej stopy – czytamy w onet.pl.