Główny problem polskich dróg, jakim jest zbyt szybka jazda, nie tylko pozostaje aktualny, ale wręcz narasta – za tzw. 50 +, czyli przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h, złapano w ubiegłym roku 26 155 kierowców, to o 2389 więcej niż w 2023 r. – wynika ze wstępnych danych Komendy Głównej Policji, jakie poznała „Rzeczpospolita”.
W Warszawie wypadków było o 16 proc. więcej, jednak zginęło w nich mniej osób niż w 2023 roku. Powód? Duży ruch nie pozwala w mieście się rozpędzić
W ubiegłym roku w kraju doszło do 21 528 wypadków, co oznacza, że było ich o 592 więcej niż w poprzednim, zginęło 1881 osób – to o 12 mniej niż rok wcześniej. Statystycznie najczęściej dochodziło do nich na Mazowszu, gdzie odnotowano 2,9 tys. zdarzeń, z tego 1211 w samej Warszawie i okolicach (w stolicy to o 166 wypadków więcej niż w 2023 r.). Kolejne najbardziej „wypadkowe” regiony to woj. małopolskie, wielkopolskie, łódzkie i dolnośląskie. Procentowo największy – blisko 16-proc. – wzrost wypadków dotyczył Warszawy, co może wynikać z natężenia ruchu, i woj. małopolskiego, sięgający 13 proc. więcej – tu ruch „robili” turyści tłocznie odwiedzający Kraków.
Czytaj więcej
W ponad 10 proc. ubiegłorocznych wypadków drogowych swój udział mieli cudzoziemcy. Ich głównym problemem jest zbyt szybka jazda.
Najwięcej ofiar śmiertelnych było na drogach woj. mazowieckiego, gdzie zginęło 287 osób, z tego w Warszawie 86 (o 17 mniej niż rok wcześniej). Ponadto 211 straciło życie w Wielkopolsce, 143 na Dolnym Śląsku, a 139 na drogach woj. łódzkiego – choć w tym regionie już drugi rok z rzędu nastąpił znaczący spadek zabitych.
– W Warszawie duże natężenie ruchu nie pozwala się rozpędzić. Między innymi dlatego, chociaż wypadków było więcej, mniej osób w nich zginęło – komentuje Robert Szumiata, rzecznik KSP.