Stołeczni urzędnicy mimo ustaleń wydziału audytu i kontroli oraz zaleceń prezydenta miasta nie zrobili nic, by odzyskać pieniądze za znacjonalizowaną kamienicę przy ul. Zamoyskiego na warszawskiej Pradze. Za symboliczną złotówkę otrzymała ją spółdzielnia PAX, a po latach latach zrobiono na tym lukratywny interes. – Nie wiemy, dlaczego tak się stało – przyznaje w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej” stołeczny ratusz.
Bezradność władzy
Na sprawę z kamienicą przy Zamoyskiego natrafiliśmy, badając majątek Mariana Banasia, prezesa NIK, który w 2017 r. w odrestaurowanej kamienicy kupił mieszkanie. Podczas naszego dziennikarskiego śledztwa okazało się, że wcześniej budynek ten w kontrowersyjnych okolicznościach przejęła spółdzielnia Pax. W 1996 r. za cenę materiałów rozbiórkowych (dokładnie 1056 zł – trzy razy więcej kosztowała wycena biegłego rzeczoznawcy) kupiła ją od miasta. Miała ją zburzyć, mieszkańcom zapewnić inne lokale, a w tym miejscu wybudować osiedle. Nic takiego się nie wydarzyło. W 2006 r. kontrola tej sprzedaży przeprowadzona przez wydział audytu i kontroli stołecznego magistratu wykazała nieprawidłowości. Nowo wybrana na urząd prezydenta miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała dyrektorowi Biura Gospodarki Nieruchomościami (był nim jako pełniący obowiązki Marcin Bajko) zarządzenie, by wyegzekwował od spółdzielni różnicę między ceną za materiał rozbiórkowy a wartością eksploatacyjną budynku. Spółdzielnia drastycznie podniosła bowiem czynsze w kamienicy, a nawet rozbudowała jej piętro z poddasza.
Okazuje się, że urzędnicy nawet nie podjęli takiego starania. A powody tego zaniechania są niejasne. Analiza materiałów w urzędzie nie przyniosła odpowiedzi na to pytanie. Dyrektor Bajko nie pracuje już w ratuszu, sam nie pamięta tej sprawy.
– Nie posiadamy informacji o tym, dlaczego miasto nie skierowało zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i dlaczego mimo zaleceń prezydent Gronkiewicz-Waltz dyrektor BGN nie zrobił nic, by odzyskać wartość eksploatacyjną budynku – odpisuje nam Andrzej Opala, rzecznik prasowy dzielnicy Praga-Południe.
Prezydent przeanalizuje
Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte dopiero w maju 2017 r. przez praską prokuraturę w oparciu o materiały przekazane przez Stowarzyszenie Mieszkańców Osiedli Paksowskich, a nie przez stołecznych urzędników. I to z poważnego artykułu: o niedopełnienie obowiązków, za czym mogła kryć się korupcja (grozi za to do dziesięciu lat więzienia). Prokuratorzy nie mogli już tego rozliczyć – już w chwili wszczęcia postępowania czyn był przedawniony. Teoretycznie przedawnione jest także ewentualne przestępstwo niedopełnienia obowiązków przez urzędników, którzy nie zrobili nic, by odzyskać od PAX pieniądze za kamienicę – karalność upływa po pięciu latach od czynu a więc w końcu 2011 r. Jednak gdyby podczas śledztwa wyszło na jaw, że podstawą była np. korupcja, nie ma przedawnienia.