Gdyby tak się stało, Straż nie mogłaby już m.in. zbierać darowizn z 1 proc. podatku. Czy musiałaby oddać zebrane pieniądze? Tego ustawa nie precyzuje, ale jak usłyszeliśmy w Ministerstwie Pracy, darczyńca, który poczuje się pokrzywdzony, może starać się w sądzie o zwrot wpłaconej kwoty.
Co zrobi resort pracy w sprawie Straży dla Zwierząt? – W przypadku otrzymania informacji o popełnieniu przestępstwa lub doniesień prasowych mamy obowiązek powiadomić o tym policję i prokuraturę – mówi rzeczniczka ministerstwa Bożena Diaby.
Ale o konflikcie komendanta Jandy z prawem ministerstwo nie wiedziało. Nie tylko ono. – W policyjnych bazach danych ani w Krajowym Rejestrze Karnym Mateusz Janda nie figuruje jako skazany – mówi nam oficer pionu kryminalnego policji, który chciał pozostać anonimowy.
– To sąd po uprawomocnieniu się wyroku przesyła do Krajowego Rejestru Wyroków dane, które są następnie umieszczane w bazie – słyszymy w Biurze Informacyjnym KRK przy Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie wiadomo, dlaczego w przypadku Jandy informacja do KRK nie dotarła. Wioletta Olszewska z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości odmówiła „Rz” wyjaśnień.
Mateusz Janda nie zaprzecza w rozmowie z „Rz”, że ma na koncie wyrok. Tłumaczy, że nie ustąpił ze stanowiska wcześniej, bo zaapelowali o to do niego działacze Straży. – 18 października 2010 r. (czyli już po artykule „Rz” na jego temat – red.) złożyłem na ręce zarządu głównego Straży dla Zwierząt dymisję, 23 października została rozpatrzona i odrzucona – mówi, ale nie wyjaśnia, dlaczego dymisję złożył dopiero dwa lata po zapadnięciu wyroku.
Zapytany o to, zmienia temat: – Dostałem list poparcia od kilkudziesięciu wolontariuszy i funkcjonariuszy SdZ, którzy prosili, bym nadal kierował organizacją.