– Zawsze łączył, a nie dzielił. Nie było w nim zapiekłości, z każdym potrafił się dogadać – wspomina Rafał Rudnicki, wieloletni bliski współpracownik Krzysztofa Putry. – Choć nasze kontakty były bliskie, zawsze mówiłem mu „szefie”. Dziś wiem, że nigdy do nikogo tak już nie powiem.
Koledzy z PiS zapamiętali go właśnie jako człowieka wyjątkowo koncyliacyjnego. – Mimo że miał zdecydowane propaństwowe i antykomunistyczne poglądy, potrafił się świetnie porozumiewać z przeciwnikami politycznymi – mówi poseł Marek Suski.
Może właśnie dlatego partia wyznaczyła go w obecnej kadencji na funkcję wicemarszałka Sejmu.
W polityce obecny był od dawna. Jako robotnik działał w „Solidarności” i w samorządach pracowniczych. Z wykształcenia był technikiem mechanikiem, w latach 1975 – 1994 pracował w Fabryce Przyrządów i Uchwytów w Białymstoku. Do pracy przyszedł jako zwykły robotnik. W jej trakcie zaocznie skończył technikum, dopracował się stanowiska mistrza na prestiżowym oddziale doświadczalnym.
W 1990 r. był jednym z założycieli Porozumienia Centrum, a w 2001 r. PiS. – Jarosław Kaczyński wielokrotnie wspominał, że Putra był jednym z tych, którzy przetrwali z nim najcięższe chwile – mówi poseł Joachim Brudziński. – W partii żartobliwie nazywano go najwierniejszym z wiernych.