"Księciunio"

Choć służba ks. Adama Pilcha była naznaczona cierpieniem, nigdy nie tracił pogody ducha. Zginął w katastrofie pod Smoleńskiem

Publikacja: 23.04.2010 14:03

"Księciunio"

Foto: ROL

Kilka dni po śmierci jego żona Kornelia sięgnęła po jego Biblię. Zakładkę stanowiła napisana przez Adama modlitwa inspirowana psalmem 73. „Zaiste, dobry jest Bóg dla tego, kto prawy, Dla tych, którzy są czystego serca. Co do mnie - omal nie potknęły się nogi moje, Omal nie poślizgnęły się kroki moje, Bo zazdrościłem zuchwałym, Widząc pomyślność bezbożnych”. Psalm ten opowiadający o cierpieniach, jakich zaznaje człowiek prawy od ludzi bezbożnych, brzmi jak testament ks. Adama.

[srodtytul]Skromny i bezkompromisowy[/srodtytul]

Jedna z naszych ostatnich rozmów dotyczyła listu, jaki skierował do niego Dawid Binemann-Zdanowicz, wiceprzewodniczący rady synodalnej Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Zastrzegł on treść listu do wiadomości naszego proboszcza. Ksiądz Adam pokazał nam w związku z nim przepis prawa kościelnego pozwalający na odwołanie proboszcza nawet wbrew władzom parafii.

Parafia Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie, na czele której stał, jest niewątpliwie najbardziej niepokornym zborem protestanckim w Polsce. Po decyzji Synodu Kościoła, który skrócił kadencję skompromitowanemu współpracą z SB biskupowi Januszowi Jaguckiemu, członkowie władz parafialnych skierowali list do Synodu. Domagali się w nim natychmiastowego odwołania biskupa. Członkowie rady parafialnej, obawiając się, że na proboszcza mogą spaść represje, namawiali go, by listu nie podpisywał. Odmówił.

– Podpiszę. Ja też jestem członkiem władz parafii, a poza tym zgadzam się treścią tego pisma – powiedział.

– Ten podpis będzie Cię drogo kosztował – usłyszał niedługo potem z ust przedstawiciela najwyższych władz Kościoła, prywatnie kolegi ze studiów.

Moja córka pieszczotliwie zdrabniała jego tytuł, mówiąc o swoim duszpasterzu nie ksiądz, lecz księciunio. Uwielbiała go nie tylko młodzież, ale cała parafia.

Na nabożeństwie, które miał odprawić 11 kwietnia, zjawiły się tłumy szlochających ludzi. Wśród nich również przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

Ks. Adam był tak skromny, że niewiele osób wiedziało, iż jest spokrewniony ze znanym pisarzem Jerzym Pilchem. – Nie spotykaliśmy się często, ale czasem do niego dzwoniłem, kiedy potrzebowałem odnaleźć jakiś cytat z Biblii, który mi chodził po głowie. Adam chyba znał całe Pismo Święte na pamięć, bo nawet kiedy prowadził samochód, potrafił bez wahania wskazać miejsce, w którym znajdował się szukany przeze mnie fragment – mówi Jerzy Pilch.

[srodtytul]Powołany do służby[/srodtytul]

Najpierw doszła nas wiadomość o katastrofie, a potem przerażenie. – Adam miał tam być. Przez parę godzin mieliśmy gorącą linię z parafią, ciągle licząc, że wsiadł do innego samolotu. Jego komórka jednak milczała. Cud się nie zdarzył. Parę godzin później podano listę pasażerów. Ks. pułkownik Adam Pilch niestety na niej był. Nigdy jednak nie myślałem o nim jako o księdzu pułkowniku. Dla przyjaciół zawsze był Adasiem lub Pilchem.

Pilcha poznałem w latach 80. Studiował naprzeciw PWST, gdzie odbywałem studia, na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Po wielu latach w archiwum IPN odnalazłem teczkę obiektową „Bursa” dotyczącą tej uczelni. Była tam krótka charakterystyka Adama. „Wiecznie zaspany” – pisał o nim jeden z kilku działających na ChaT tajnych współpracowników, nie wróżąc mu żadnej kariery. Kiedy pokazałem to Adamowi, śmiał się serdecznie. Nic dziwnego, Adam trochę pozował na flegmatyka. Lecz była to flegma angielska, która potrafi błysnąć ciętą, choć nigdy złośliwą ripostą.

Adam, choć niezwykle poważnie podchodził do swojego duchownego powołania, nigdy nie stwarzał dystansu. Kiedy jeszcze nie było pewne, czy będzie pochowany w Warszawie czy w rodzinnej Wiśle, grabarze z cmentarza ewangelickiego zadeklarowali, że w razie czego pojadą do Wisły na własny koszt, by za darmo wykopać mu grób. – To był ksiądz, który traktował nas jak ludzi – mówili.

Dokładnie tak samo mówią w wojsku, które było dla niego drugim po parafii polem aktywności. – Niejednokrotnie widziałem, jak było mu ciężko. Nie musiałem pytać. Wiecznie był zabiegany. Z miejsca do miejsca, od spotkania do urzędu, od chorego parafianina do odwiedzanego żołnierza, z rozmowy duszpasterskiej na kolejny pogrzeb, gnany poczuciem powołania do tego, aby służyć. Miałem wielkie szczęście, trafić w służbie na takiego człowieka, duchownego i oficera – wspomina go były zwierzchnik biskup generał Ryszard Borski.

[srodtytul]Meloman lubiący dobra kuchnię[/srodtytul]

Adam umiał się cieszyć życiem. Uwielbiał dobrą kuchnię. W gronie przyjaciół spotykaliśmy się co roku w adwencie, prezentując coraz to nowe odkrycia kuchni rybnej. Na myśl o tajskiej zupie rybnej z owocem mango w wykonaniu rodziny Pilchów jeszcze dziś cieknie mi ślina. I to on był autorem odkrycia, że najlepszym winem do wigilijnego karpia jest gewürztraminer.

Największą jego miłością była rodzina. Wielu pastorów sprowadza swoje żony do funkcji służebnych. Adam zawsze traktował Kornelię jak partnera. Nie ukrywał, że kazania, jakie wygłaszał, pisał razem z żoną, która jest również świetnym teologiem.

Zdecydowanie opowiadał się za przyznaniem kobietom pełni praw w Kościele. Luteranie polscy jako jedni z ostatnich w Europie odmawiają kobietom ordynacji na księży. Adam był jednym z inicjatorów wniosku do Synodu o zmianę prawa kościelnego, by kobiety mogły być proboszczami i biskupami. Głosowanie w tej sprawie miało się odbyć podczas ostatniej sesji Synodu. Nie odbyło się. Synod na wieść o katastrofie przerwał obrady i wniosku nie przegłosował.

Kobiety w parafii Adama zawsze odgrywały dużą rolę. Kiedy dopuścił panie najpierw do czytań, a potem jako świeckich szafarzy Komunii Świętej, tradycjonaliści byli, łagodnie rzecz ujmując, zaskoczeni. Dziś widok kobiety w prezbiterium już nikogo nie dziwi.

Inną jego wielką miłością była muzyka. Arii Casta diva z „Normy” Belliniego mógł słuchać bez końca. Był też bardzo dumny ze swojej ukochanej czternastoletniej córki Emmy, która jest utalentowaną pianistką.

[b]Posłuchaj:[/b]

W jednym tajny współpracownik SB miał rację – niewiele wskazywało, że Adam zrobi tak zdumiewającą karierę. Samo bowiem słowo kariera miał zapewne w osobistym słowniku wyrazów obcych. Dobitnie pokazały to wydarzenia ostatnich miesięcy. Mając na wyciągnięcie ręki stopień generalski i godność biskupa, odmówił przejęcia schedy po swoim zwierzchniku, biskupie generale Ryszardzie Borskim, pozbawionym funkcji ewangelickiego Naczelnego Kapelana Wojskowego. Bp Borski zapłacił utratą stanowiska za domaganie się pełniej lustracji w Kościele ewangelickim oraz wyjaśnienia afery finansowej, w którą mogły być zaangażowane najwyższe władze Kościoła luterańskiego w Polsce. Zaszczyty na Adam spadły dopiero po śmierci – awans generalski i order Polonia Restituta.

[srodtytul]Niespełnione marzenie[/srodtytul]

Jednego marzenia nie udało mu się spełnić. W pobliżu kościoła Wniebowstąpienia Pańskiego od lat stoi popadający w ruinę budynek starej plebanii. Adam marzył, by go odzyskać i zorganizować tam placówkę służącą młodzieży z całego Mokotowa. Tego budynku władze nie chcą Kościołowi przekazać.

Kryzys w Kościele luterańskim przeżywał bardzo. Ale nie martwił się o siebie, lecz przede wszystkim o swoją parafię i rodzinę. Rozmawialiśmy o tym dziesięć dni przed jego śmiercią. Szybko jednak zmieniliśmy temat na nasz ulubiony – kuchnię. Wybierałem się właśnie do Rzymu, gdzie o tej porze jest akurat środek sezonu na świeże karczochy. Obiecałem, że po powrocie przyrządzimy sobie carciofi alla romana.

Karczochy kupiłem w piątek. W sobotę o świcie Adam wsiadł na pokład samolotu prezydenckiego.

Moja córka z wieloma innymi długo będzie jeszcze opłakiwać księciunia.

[ramka]Pogrzeb śp. ks. gen. Adama Pilcha rozpoczął się o godzinie 9:30 w Kościele ewangelicko-augsburskim Wniebowstąpienia Pańskiego przy ul. Puławskiej 2a. Duszpasterz spocznie na Cmentarzu Ewangelickim przy ul. Młynarskiej 54/56. Rodzina prosi, by zamiast kwiatów na grób męża złożyć ofiarę na działalność młodzieżową w parafii. W czasie uroczystości pogrzebowych będą przygotowane specjalne skarbonki na ten cel.[/ramka]

Kilka dni po śmierci jego żona Kornelia sięgnęła po jego Biblię. Zakładkę stanowiła napisana przez Adama modlitwa inspirowana psalmem 73. „Zaiste, dobry jest Bóg dla tego, kto prawy, Dla tych, którzy są czystego serca. Co do mnie - omal nie potknęły się nogi moje, Omal nie poślizgnęły się kroki moje, Bo zazdrościłem zuchwałym, Widząc pomyślność bezbożnych”. Psalm ten opowiadający o cierpieniach, jakich zaznaje człowiek prawy od ludzi bezbożnych, brzmi jak testament ks. Adama.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!