Zgrzewki z wodą mineralną, termosy, torby z prowiantem, koce – obrońcy krzyża ustawionego w czasie żałoby narodowej przed Pałacem Prezydenckim w nocy z wtorku na środę rozbili tam prawdziwe obozowisko.
– Mamy wszystko, co potrzeba – ucina jedna z kobiet. Otwiera kwiecisty parasol i usadawia się na rozkładanym stołku.
– I tak co noc. Śpią na składanych fotelach i stołeczkach – mówi „Rz” pani Maria, emerytka mieszkająca na pobliskiej ulicy Oboźnej. Często przychodzi wesprzeć obrońców krzyża. – Nie było mnie, gdy chciano zabrać krzyż. Dopiero wieczorem wróciłam do Warszawy – opowiada. – Strasznie padało, a ja mam trzy parasole. Gdybym była w domu, tobym je przyniosła obrońcom krzyża. Zaraz pójdę do domu zrobić im chociaż coś do jedzenia.
[srodtytul]My wygraliśmy, wy przegraliście[/srodtytul]
Mimo zbliżającej się północy spokoju przed pałacem nie ma. Około 20 obrońców krzyża przekrzykuje się z podobną liczebnie grupą młodzieży, która wyszła z pobliskich lokali. Niektórzy jeszcze z kuflami w dłoni. Melodia religijnych pieśni miesza się z okrzykami młodzieży: „Wyciąć krzyż”, „Ateiści też mają prawo żyć”.