Arabska wiosna, być może poza Tunezją, nie spełniła nadziei na budowę trwałej demokracji w Afryce Północnej. Czy to przekreśla perspektywy obalenia autorytarnych reżimów także na południe od Sahary?
Jean-Christophe Belliard*:
W Europie mało kto zdaje sobie sprawę, że większość państw Czarnej Afryki to dziś demokracje. Ten proces rozpoczął się już w latach '90. Oczywiście są wyjątki, ale generalnie gdy w Afryce przeprowadzane są wybory, nie wiadomo, kto zostanie prezydentem. A urzędujący przywódcy, jeśli poniosą porażkę w głosowaniu, przeważnie odchodzą. Czarna Afryka jest też o lata świetlne przed innymi regionami świata, gdy idzie o przestrzeganie praw kobiet.
Radykalizm islamski może doprowadzić do destabilizacji Czarnej Afryki?
Islam sięga bardzo głęboko na południe Afryki, ale nie można go mylić z islamskim ekstremizmem. W Senegalu 95 proc. ludności to muzułmanie, a mimo to przez 20 lat władzę sprawował tam chrześcijański prezydent. Krajów, w których współżyją muzułmanie i chrześcijanie, jest w Afryce więcej. Dla nich wyjściem jest utrzymanie laickiego charakteru państwa. Takim krajem jest Czad, państwo, które mimo że sąsiaduje z Libią i Sudanem, potrafi na szczęście laickość obronić. Ale jeszcze ważniejszą, wręcz fundamentalną, sprawą jest utrzymanie laickości przez Nigerię, kraj, którego ludność zbliża się do 200 milionów. Miejmy nadzieję, że struktury państwa oprą się tam atakom Boko Haram.