W cieniu koalicyjnych negocjacji najważniejszych stanowisk w państwie w poszczególnych partiach tworzą się nowe układy sił i wpływów. Zwłaszcza na lewicy, która wynik całej opozycji na tle własnego rezultatu może zaliczyć do doświadczeń słodko-gorzkich.
Czytaj więcej
To Małgorzata Kidawa-Błońska z KO, a nie Magdalena Biejat z Lewicy, jest obecnie najmocniejszą ka...
Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy, po wyborach w napięciu czekał na ogłoszenie wyniku. Udało się, w jego okręgu lista Nowej Lewicy dostała dwa mandaty i Czarzasty został posłem, mimo że o trzy długości wyprzedził go popularny radny startujący z ostatniego miejsca. Lider ogłosił zwycięstwo polegające przede wszystkim na tym, że NL będzie współrządzić. Nie dało się jednak ukryć, że wynik osiągnęła słaby, a mandatów ma mniej niż w poprzedniej kadencji. To negatywnie rzutuje na jej pozycję także w rządowych negocjacjach. A to, że bez NL rządu zrobić się nie da, jest pocieszeniem, ale nie powodem do radości.
Nowa Lewica ma problem. Nazywa się Razem
A to niejedyny problem kierownictwa Nowej Lewicy. W siłę urosło bowiem mniejsze Razem, zwiększając swój parlamentarny stan posiadania. Nie dość więc, że mandatów nie zdobyło kilka osób, na których Włodzimierzowi Czarzastemu szczególnie zależało (np. Arkadiusz Iwaniak pod Warszawą, którego przeskoczyła koleżanka z Razem Joanna Wicha), to jeszcze politycy mniejszej partii lewicowej często są wymieniani jako kandydaci, a przede wszystkim kandydatki na ważne stanowiska, jak Magdalena Biejat na marszałkinię Senatu czy Marcelina Zawisza do resortu zdrowia. A najczęściej wymienianą członkinią nowego rządu jest co prawda nie polityczka z Razem, ale za to konkurująca z Czarzastym wewnątrz partii Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Czytaj więcej
"Jakim premierem Pani/Pana zdaniem będzie Donald Tusk?" - takie pytanie zadaliśmy uczestnikom son...