Wybory prezydenckie w USA 2024

Walka o Biały Dom 2024 – najciekawsze informacje dotyczące kampanii, komentarze, analizy, wyniki

Fenomen kandydata Republikanów. Trump podbił całą Amerykę

Biedni i bogaci, biali i kolorowi, mieszkańcy miast i wsi: inaczej niż przed czterema laty Donald Trump znalazł wyborców w całych Stanach. To tłumaczy jego niezwykły sukces.

Aktualizacja: 07.11.2024 09:29 Publikacja: 06.11.2024 17:51

Donald Trump

Donald Trump

Foto: WIN MCNAMEE / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP

Donald Trump nie czekał w środę rano na ostateczne potwierdzenie, że uzyskał ponad 270 głosów elektorskich, co daje przepustkę do Białego Domu. Gdy okazało się, że wygrał w Georgii, Pensylwanii i Karolinie Północnej, trzech spośród siedmiu wahających się stanów, wystąpił z przemówieniem zwycięzcy w swoim sztabie w Palm Beach na Florydzie. 

– Jestem przekonany, że zbudowaliśmy największy ruch wszech czasów. Czegoś podobnego nie było w historii Ameryki, a być może na świecie – oświadczył.

Zaraz potem dane z Wisconsin, kolejnego wahającego się stanu, potwierdziły, że to on będzie 47. prezydentem USA. Układ, w którym przywódca kraju przegrywa walkę o reelekcję, ale po upływie jednej kadencji znów zdobywa Biały Dom, nie był widziany w Stanach od 120 lat. 

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Trochę pocieszających tez wobec zwycięstwa Donalda Trumpa

Ale niezwykła jest też skala tego zwycięstwa. Ostateczne dane będą znane dopiero po podliczeniu całości głosów korespondencyjnych, ale wszystko wskazuje na to, że inaczej niż w 2016 roku, kandydat republikanów pokonał swoją rywalkę, także gdy idzie o liczbę Amerykanów, którzy go poparli, a nie tylko w głosach elektorskich. W 90 proc. hrabstw, nie tylko tych czerwonych, głosujących na republikanów, ale i niebieskich, stawiających na demokratów, poparcie dla Trumpa wyraźnie wzrosło w stosunku do 2016 i 2020 roku. Masowo głosowano na niego nawet w Nowym Jorku, stolicy amerykańskiego liberalizmu. Padł „niebieski mur”, stany jak Pensylwania czy Wisconsin położone na południe od Wielkich Jezior, które tradycyjnie głosowały na demokratów. 

Donald Trump nie okazał się „koszmarnym epizodem” w historii USA, jak chciał tego Joe Biden

Do tego dochodzi odbicie przez republikanów Senatu i zapewne (tu jeszcze nie ma ostatecznych danych) utrzymanie przez nich większości w Izbie Reprezentantów. O skali Trumpowego zwycięstwa świadczy także to, że Harris odwołała przemówienie, w którym miała przyznać się do porażki. Być może skala klęski przytłoczyła kandydatkę demokratów, której do tej pory uśmiech nie schodził z twarzy. 

Czytaj więcej

Oświadczenie Radosława Sikorskiego ws. wyborów w USA: Wiatr historii wieje jeszcze mocniej

Jak tłumaczyć taką skalę sukcesu jej republikańskiego rywala? Gdy przejmował władzę w styczniu 2021 roku, Joe Biden mówił o swoim poprzedniku jako o „koszmarnym epizodzie”, który Ameryka ma za sobą. Jednak powtórne zwycięstwo kandydata republikanów wskazuje na coś odwrotnego. To prezydentura Bidena okazuje się wyjątkiem na tle fali nacjonalistycznego populizmu, jaki na trwałe zalewa Stany Zjednoczone. Nagle okazało się, że Ameryka nie tyle jest podzielona na pół, ile coraz bardziej trumpowska. 

Z czego to wynika? Prezydent Biden był przekonany, że jego rodacy odrzucili trumpizm z przywiązania do demokracji i reguł państwa prawa. Wedle jego analizy próba przejęcia siłą władzy przez miliardera poprzez atak na Kongres 6 stycznia 2021 roku ostatecznie przekreśliła szanse republikanina na powrót do władzy. Biden uznał więc, że to daje mu mandat do daleko idących zmian. I do dwóch, a nie jednej kadencji.

Czytaj więcej

Ekspert po wyborach w USA: Amerykanie poczuli, że Trump lepiej wyraża ich interesy

I jedno, i drugie było błędem. Trump przegrał w 2020 r. wybory przede wszystkim dlatego, że nie potrafił skutecznie walczyć z pandemią. Ale jego hasła, takie jak radykalna walka z imigracją, powrót do tożsamościowych korzeni i przekreślenie globalizacji, w której Ameryka nie daje sobie rady w konkurencji z Chinami i Europą, w oczach ogromnej części amerykańskiego społeczeństwa wcale nie straciły na aktualności. Gdy więc covid minął, a Trump zaproponował swój program w jeszcze radykalniejszy sposób (jak deportacja wszystkich nielegalnych migrantów), znalazł ogromny poklask. Biden sądził, że ma przed sobą sporo czasu. Jego polityka subwencji socjalnych i rozwoju infrastruktury byłaby zapewne odczuwalna przez Amerykanów w kolejnej kadencji. Ale na krótką metę tylko podsyciła inflację, którą bardzo mocno odczuli słabiej zarabiający. 

Przyłączyło się do niego wielu Amerykanów, którzy go do tej pory odrzucali. Dotyczy to przede wszystkim Latynosów.

Ale nie tylko do Trumpa wrócili jego zwolennicy z 2016 roku. Przyłączyło się do niego wielu Amerykanów, którzy go do tej pory odrzucali. Dotyczy to przede wszystkim Latynosów. To potężna (70 mln osób) mniejszość, która do tej pory niemal w całości popierała demokratów, ale teraz przynajmniej w 1/3 zagłosowała na Trumpa. Ale postawiło na niego także wielu wyborców z zamożnych przedmieść, które były uznawane za bastion demokratów. Spodziewana wielka fala poparcia kobiet dla Kamali Harris również się nie zmaterializowała.

Czytaj więcej

Robert Gwiazdowski: Czy Donald Trump jest geniuszem, skoro pokonał tak wyśmienitą kandydatkę?

Gorzej: tak jak w 2016 roku, wystawienie przez demokratów kobiety okazało się obciążeniem. Pogłębiło w oczach wielu wyborców poczucie przyspieszenia radykalnej zmiany cywilizacyjnej, której nie chcieli.

Biden przejdzie do historii jako ten, który umożliwił Trumpowi powrót do Białego Domu

Ogromną część odpowiedzialności za porażki ponosi Joe Biden. Po fatalnej dla demokratów debacie telewizyjnej z Trumpem pod koniec czerwca sekretarz stanu Antony Blinken ostrzegł prezydenta, że jeśli natychmiast nie wycofa się z wyścigu o Biały Dom, przejdzie do historii nie jako ten, który położył kres trumpizmowi, ale ten, który otworzył dla niego drzwi Białego Domu. Ta prognoza teraz się spełnia. Biden dopiero pod koniec lipca pod naciskiem donatorów, a także Baracka Obamy i Nancy Pelosi wycofał się z wyborów. Na tym etapie było już za późno na prawybory, które pozwoliłyby nie tylko na lepsze opracowanie strategii wyborczej, ale i wyłonienie skuteczniejszego kandydata. Harris nie zdołała uwolnić się od ciężaru fatalnego bilansu polityki migracyjnej. Nie potrafiła też zaproponować atrakcyjnej wizji rozwoju gospodarki. Być może inny kandydat demokratów mógłby przekonać Amerykanów, że reprezentuje nowe otwarcie. 

Viktor Orbán, podobnie jak Beniamin Netanjahu, mówił o „największym powrocie w historii politycznej Ameryki”

Świat czeka teraz z zapartym tchem na działania prezydenta-elekta. Popłynęły do niego listy gratulacyjne, jedne bardziej lizusowskie, inne z większą godnością. Viktor Orbán, podobnie jak Beniamin Netanjahu, mówił o „największym powrocie w historii politycznej Ameryki”. Emmanuel Macron wyraził nadzieję na wznowienie współpracy, ale przy zachowaniu wzajemnych „przekonań, szacunku i ambicji”. – Zrobił pan to – napisał na platformie X Andrzej Duda.

Donald Trump nie czekał w środę rano na ostateczne potwierdzenie, że uzyskał ponad 270 głosów elektorskich, co daje przepustkę do Białego Domu. Gdy okazało się, że wygrał w Georgii, Pensylwanii i Karolinie Północnej, trzech spośród siedmiu wahających się stanów, wystąpił z przemówieniem zwycięzcy w swoim sztabie w Palm Beach na Florydzie. 

– Jestem przekonany, że zbudowaliśmy największy ruch wszech czasów. Czegoś podobnego nie było w historii Ameryki, a być może na świecie – oświadczył.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wybory w USA
J.D. Vance. Wiceprezydent USA nowej generacji
Wybory w USA
To już pewne. Donald Trump wygrał we wszystkich kluczowych stanach
Wybory w USA
Nowa ekipa Donalda Trumpa. Tym razem prezydent chce lojalistów
Wybory w USA
Pierwsza nominacja Donalda Trumpa. Historyczna
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Wybory w USA
Guy Sorman: Inflacja to pretekst. Prawdziwe powody głosowania na Trumpa