O tym, że rosyjska rakieta spadła w lesie pod Bydgoszczą, opinia publiczna dowiedziała się dopiero w kwietniu, gdy odnalazła ją kobieta, która jeździła po lesie na koniu. Błaszczak zarzucił dowódcy operacyjnemu gen. Tomaszowi Piotrowskiemu, że o niczym go nie informował. Tymczasem szef Sztabu Generalnego WP gen. Rajmund Andrzejczak utrzymywał, że zwierzchnicy byli poinformowani o incydencie. Spór ten spowodował kryzys na najwyższych stanowiskach dowódczych. Tuż przed wyborami parlamentarnymi w październiku gen. Tomasz Piotrowski i gen. Rajmund Andrzejczak postanowili odejść z wojska.
Sprawę rakiety zbadała Najwyższa Izba Kontroli, zabezpieczyła ona materiały dotyczące incydentu z 16 grudnia 2022 r., gdy pojawiła się ona w polskiej przestrzeni powietrznej. Wśród nich były m.in. raporty Centrum Operacji Powietrznych. Z tych dokumentów miało wynikach według naszych informacji, że najwyżsi dowódcy podjęli próby poinformowania o incydencie swoich zwierzchników, m.in. ministra obrony i premiera. Raport NIK został utajniony i trafił na biurko ministra Błaszczaka. Jak ustaliliśmy, niejawny jest do dzisiaj. Mogą się z nim zapoznać w kancelarii tajnej NIK osoby posiadające certyfikaty dostępu do klauzulowanych materiałów.
Czy można ten raport upublicznić? Dzisiaj nie. Rozwiązaniem mógłby być wniosek któregoś z posłów skierowany do marszałka Sejmu o zwołanie posiedzenia w formule niejawnej i przedstawienie na nim przez prezesa NIK wniosków z tego raportu.
Biała księga pomoże zrozumieć, co jest prawdą
Zatem dzisiaj mamy niepełną wiedzą na ten temat, bez możliwości weryfikacji, czy prawdę mówi Cezary Tomczyk czy Mariusz Błaszczak. Niestety, tak jest też z innymi ustaleniami audytu – kierownictwo MON nie przedstawia dokumentów, ale opisuje ustalenia kontrolerów. Nie mamy zatem pewności, na ile jest ona weryfikowalna, a na ile jest efektem pewnej gry politycznej.
Zespół zbada działania podkomisji smoleńskiej. Decyzja MON
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował o powołaniu zespołu ds. wyjaśnienia działań podkomisji smoleńskiej. - Musimy wyjaśnić 8 lat funkcjonowania podkomisji. Będziemy oceniać działania podkomisji, ale nie będziemy dokonywać oceny przyczyn katastrofy - powiedział szef MON.
Wiceminister Tomczyk pytany w TVN 24 o podkomisję smoleńską przypomniał, że „w decyzję o powstaniu komisji była wpisana tak zwana osłona kontrwywiadowcza, co znaczy, że kontrwywiad rzeczywiście starał się zabezpieczyć działalność” podkomisji. – Ale dzięki temu też jest sporo analiz, które są już znane kierownictwu. Te raporty trafiały na biurko ministra Błaszczaka. To znaczy minister Błaszczak miał pełną wiedzę o tym, co dzieje się w podkomisji smoleńskiej, miał pełną wiedzę o nieprawidłowościach, miał pełną wiedzę o tym, jak wydatkowane są środki – powiedział Tomczyk. Przypomnijmy, że poprzednie kierownictwo MON twierdziło, że działalność podkomisji była autonomiczna i nie mieli wpływu na jej prace.