W jednym z banków w Warszawie ukradziono złotą biżuterię wartą ponad 200 tys. zł zdeponowaną w sejfie. Zostały ślady wytrychu, nie było monitoringu w tej części banku. Kogo obciążyć stratą – sprawcy bowiem nie ujęto?
Biżuteria w banku
Irena B. zawarła z bankiem (jednym z największych w Polsce) umowę najmu skrytki bankowej. Pracowała w jednym z krajów arabskich, przywoziła stamtąd biżuterię, którą składała w tej skrytce.
– Po roku, otwierając w obecności pracownika banku skrytkę, zauważyła porysowania na zamku i to, że jest znacznie lżejsza – mówi jej pełnomocnik, adwokat Maria Wentlandt-Walkiewicz. Okazało się, że z 2 kg biżuterii zostały drobiazgi. Śledztwo nie ustaliło sprawcy.
Irena B. nie upoważniła nikogo do otwierania skrytki, nie zgubiła żadnego z kluczy do niej, nie noszą one też śladów kopiowania. Biegli stwierdzili, że zamek był niezbyt skomplikowany i miał ślady otwierania wytrychem.
Wartość biżuterii to 228 tys. zł i tej kwoty Irena B. zażądała od banku.