Chociaż Air Force One, kiedy by nie stał się wreszcie gotowy do prezydenckich podróży, i tak będzie Boeingiem. Tyle, że może być pozyskany z rynku i odpowiednio wyposażony przez innego dostawcę. Pytanie tylko, czy zgodzi się na to amerykański Secret Service.
Boeing ma problemy. Sama bliskość Waszyngtonu nie wystarczy
Ale niepokoić może ton w jakim prezydent USA Donald Trump zaczął wypowiadać się o Boeingu, firmie, która aż 42 proc. swoich wpływów ma z kontraktów rządowych. I oczywiście chodzi o zbrojeniową część koncernu, a nie produkcję samolotów cywilnych.
Waga państwowych kontraktów była jednym z powodów, dla których Boeing w 2022 roku przeniósł swoją siedzibę z Chicago do Arlington pod Waszyngtonem, tak aby być blisko Pentagonu. To może teraz nie wystarczyć. Zwłaszcza, że administracja Trumpa zapowiada powszechne cięcie wydatków.
Czytaj więcej
Solidne wyniki finansowe, dostawy nowych samolotów przyspieszą. - Ale to wszystko nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa produkcji oraz dekarbonizacji - zapowiada Guillaume Faury, prezes Airbusa.
Zniecierpliwienie prezydenta opóźnieniami w dostawach Air Force One i sugestie, że jego administracja może w ogóle zrezygnować z dostawy nowych maszyn oraz postawić na przeróbki tych, które są już gotowe, źle wróży przyszłym kontaktom.