Miało być lepiej. Ale niecierpliwość Trumpa źle wróży Boeingowi

Złośliwe uwagi Donalda Trumpa, który nie chce dłużej czekać na nowy Air Force One, to tylko czubek góry lodowej problemów, jakie ma przed sobą Boeing.

Publikacja: 23.02.2025 14:13

Miało być lepiej. Ale niecierpliwość Trumpa źle wróży Boeingowi

Foto: Chona Kasinger/Bloomberg

Chociaż Air Force One, kiedy by nie stał się wreszcie gotowy do prezydenckich podróży, i tak będzie Boeingiem. Tyle, że może być pozyskany z rynku i odpowiednio wyposażony przez innego dostawcę. Pytanie tylko, czy zgodzi się na to amerykański Secret Service.

Boeing ma problemy. Sama bliskość Waszyngtonu nie wystarczy

Ale niepokoić może ton w jakim prezydent USA Donald Trump zaczął wypowiadać się o Boeingu, firmie, która aż 42 proc. swoich wpływów ma z kontraktów rządowych. I oczywiście chodzi o zbrojeniową część koncernu, a nie produkcję samolotów cywilnych.

Waga państwowych kontraktów była jednym z powodów, dla których Boeing w 2022 roku przeniósł swoją siedzibę z Chicago do Arlington pod Waszyngtonem, tak aby być blisko Pentagonu. To może teraz nie wystarczyć. Zwłaszcza, że administracja Trumpa zapowiada powszechne cięcie wydatków.

Czytaj więcej

Airbus ma wielkie plany na 2025. Ale Donald Trump może przeszkodzić

Zniecierpliwienie prezydenta opóźnieniami w dostawach Air Force One i sugestie, że jego administracja może w ogóle zrezygnować z dostawy nowych maszyn oraz postawić na przeróbki tych, które są już gotowe, źle wróży przyszłym kontaktom.

Dla Boeinga prezydencki kontrakt, który miał być podkreśleniem jego prestiżu, od początku był bardzo niewygodny. Po pierwsze na nim nie zarobi, a straci. Poprzedni prezes Boeinga, David Calhoun, który podpisał umowę w 2020 roku powiedział wprost, że dla firmy podpisywanie takiej umowy było błędem. Boeing stracił już na nim 2,5 mld dol., a wiadomo, że ta strata będzie narastać. Chodziło wtedy o wyjęcie z produkcji dwóch B747-8 i ich odpowiednie wyposażenie komunikacyjne oraz zapewniające bezpieczeństwo.

Tyle, że wtedy Boeing był w doskonałej kondycji finansowej, przy przychodach na poziomie 100 mld dol. zysk operacyjny wyniósł 10,7 mld i uważano, że może być tylko lepiej. Tymczasem przyszły kolejne kryzysy — katastrofy B737 MAX, 20-miesięczne uziemienie tych maszyn, które były przebojem rynkowym, pandemia, złamanie się łańcucha dostaw.

Ale w 2019 roku Boeing, któremu szefował wówczas Dave Muilenburg, miał w Donaldzie Trumpie wielkiego przyjaciela. Po katastrofie B737 MAX w Etiopii i wcześniejszej w Indonezji prezydent powtarzał narrację koncernu, że oba wypadki zawinione zostały przez niedostateczne wyszkolenie pilotów, a maszyny są tak zaawansowane technologicznie, że ich piloci powinni mieć ukończony MIT, najbardziej prestiżową uczelnię techniczną w Stanach Zjednoczonych. Szybko jednak ta retoryka została zmieniona po tym, jak Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) uziemiła B737 MAX. I wtedy praktycznie skończyła się wspaniała passa Boeinga.

Nie pomogły także niedoróbki, który spowodowały wyssanie przez różnicę ciśnień drzwi-zaślepki w B737-9 MAX należącym do Alaska Airlines. To wskazywało, że Boeing ma kłopoty i z jakością, i z utrzymaniem odpowiednich norm zapewniających bezpieczną produkcję.

Nowa zła wiadomość dla Boeinga. Pieniędzy w budżecie obronnym będzie coraz mniej

Richard Aboulafia, najbardziej znany amerykański analityk rynku lotniczego, wskazuje, że Boeing kiedyś był głównym dostawcą dronów wojskowych, a już nim nie jest. — Jakoś tak się wydarzyło, że w tym przypadku najważniejsze kontrakty poszły nie do Boeinga, a do jego konkurencji — wskazuje Aboulafia.

Czytaj więcej

Boeing wraca na rynek w wielkim stylu. Wzrost dostaw i zamówień

Tymczasem w wojskowym budżecie USA więcej pieniędzy nie będzie. Sekretarz obrony Pete Hegseth nie dalej jak tydzień temu wnioskował o zwiększenie wydatków na obronność. Ale w ostatnią środę administracja Trumpa poinformowała, że budżet na ten cel będzie zmniejszany po 8 proc. przez kolejne 5 lat.

W tej sytuacji, kiedy Boeing nie cieszy się już sympatią Donalda Trumpa, staje się łatwym celem do wymuszenia oszczędności. Tym bardziej, że nie jest również faworytem odpowiedzialnego za cięcia budżetowe Elona Muska. Jest dla niego konkurentem w programach kosmicznych. Nie mówiąc już o tym, że Musk nie jest fanem myśliwców z załogami, F-15 — takich, jakie Boeing buduje dla sił zbrojnych.

— Zakończenie projektu F15 i kupno samolotów gdzie indziej będzie bardzo łatwe – uważa Aboulafia.

Projekty kosmiczne to także łatwy sposób uderzenia w Boeinga

W tym przypadku Boeing jest bezpośrednim konkurentem dla należącego i zarządzanego przez Elona Muska SpaceX.

W dodatku SpaceX już od lat jest partnerem NASA i np. wywozi astronautów do stacji kosmicznych; wziął na siebie także ich zaopatrzenie. Tymczasem Starliner Boeinga ma za sobą wieloletnie opóźnienie. Co więcej, kiedy już wywiózł astronautów do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, to nie był w stanie bezpiecznie sprowadzić ich na ziemię. Więc NASA musi skorzystać ze wsparcia SpaceX.

Te wszystkie narastające kłopoty spowodowały straty operacyjne Boeinga w 2024 roku w wysokości 51,1 mld dol. I narastały od kryzysu wywołanego przez 20-miesięczne uziemienie B737 MAX w 2019 roku. A tak ważne dla finansów Boeinga działy obronny i kosmiczny dołożyły do tych strat 5,4 mld dol.

Chociaż Air Force One, kiedy by nie stał się wreszcie gotowy do prezydenckich podróży, i tak będzie Boeingiem. Tyle, że może być pozyskany z rynku i odpowiednio wyposażony przez innego dostawcę. Pytanie tylko, czy zgodzi się na to amerykański Secret Service.

Boeing ma problemy. Sama bliskość Waszyngtonu nie wystarczy

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Lotnicza kontrabanda kwitnie. Indie pomagają Rosji
Transport
Airbus ma wielkie plany na 2025. Ale Donald Trump może przeszkodzić
Transport
Rosjanie znają powód katastrofy azerskiego samolotu. To wulgarny język pilotów
Transport
Maciej Lasek: Nie ma odwrotu od CPK i szybkich kolei
Transport
Hiszpańskie media: Polacy wycofali się z walki o producenta superpociągów Talgo