Jeszcze w połowie stycznia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Michael O’Leary zapowiadał, że oferta Ryanaira w Polsce zwiększy się o 10 proc., mimo potężnych cięć w Modlinie. W mazowieckim porcie Ryanair planował zawieszenie piętnastu połączeń, a na szesnastym miały się one odbywać z mniejszą częstotliwością. Cięcia dotyczyły m.in. Dublina i Lizbony.
Czytaj więcej
Zgodnie z prognozami w tym roku port w Radomiu ma odprawić 214 tys. osób. W 2023 r. z tego lotniska skorzystało jednak zaledwie 103 tys. pasażerów.
Mniej samolotów Ryanaira
Czy chodziło tylko o negocjacje finansowe i brak odpowiednich inwestycji? Niekoniecznie. Michael O’Leary właśnie poinformował Bloomberga, że liczy się z mniejszymi dostawami samolotów od Boeinga. Zamiast 50 maszyn B737 MAX, które miały wejść do użytku tego lata, ma ich być 40, a być może nawet mniej. Powodem są kłopoty Boeinga, któremu regulator amerykańskiego rynku lotniczego (FAA) nie pozwolił na zwiększenie produkcji, dopóki nie przeorganizuje produkcji i nie upora się z problemami z jakością.
— Niestety, nasz rozwój został ograniczony, bo w tej chwili nie wiemy tak naprawdę, ile samolotów otrzymamy od Boeinga. Sądzę, że realistycznie będzie to 40, czyli mniej, niż 50, jakich oczekiwaliśmy jeszcze dwa tygodnie temu — mówił O’Leary na spotkaniu z dziennikarzami.
Nie ukrywał jednocześnie, że kolejne „niewielkie” cięcia połączeń w letniej siatce są nieuniknione. Zwłaszcza, jeśli do końca marca 2024 r. nie doleci przynajmniej 40 maszyn.\