Kino nad strumieniem

Jest outsiderem. Kręcąc skromne filmy o wolności, przemijaniu i urodzie świata, Andrzej Kondratiuk szuka nowego języka filmowego na przekór obowiązującym modom

Publikacja: 27.08.2009 19:05

Kino nad strumieniem

Foto: Reporter

Twórczość Andrzeja Kondratiuka ma w sobie klimat czeskiego kina. Reżyser, jak dawniej Forman, a dziś Hrebejk czy Zelenka, jest wrażliwym obserwatorem życia. Ale refleksyjnej zadumie często towarzyszy ciepła ironia. Widać to było już w debiutanckiej „Dziurze w ziemi” (1970), nagrodzonej w Karlovych Varach.

Dzięki wyróżnieniu na międzynarodowej imprezie Kondratiuk zdobył przychylność peerelowskich władz. Tyle że nie zamierzał z niej korzystać. Następne obrazy: purnonsensowa „Hydrozagadka”, a zwłaszcza „Skorpion, Panna i Łucznik” zirytowały partyjnych dygnitarzy. Ten ostatni trafił jedynie do wąskiego rozpowszechniania. Zamknięto mu również drogę na festiwal w Wenecji.

Co tak rozzłościło władzę? Zapewne niezależność artysty, który w czasach realnego socjalizmu był prekursorem niezależnego kina. Nie zależało mu na karierze, splendorach. W jego filmach najważniejsza jest prawda, choć przefiltrowana przez osobistą wrażliwość i najczęściej podana w groteskowej formie. „Kręcąc rozpoznaję siebie, siebie realizuję” – przyznawał w jednym z wywiadów.

Jego miłość do kina zaczęła się jeszcze w dzieciństwie, gdy wraz z rodzicami przebywał podczas wojny na zesłaniu w Kazachstanie. „Kiedy miałem pięć lat, ojciec kupił mi na targu rzutnik. Na oszronionej ścianie lepianki światło karbidowej lampki wyczarowywało wspaniałości, zapominałem o głodzie, syberyjskiej zimie” – mówił kilka lat temu w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Po powrocie do Polski studiował na wydziale operatorskim, a także – krótko – reżyserskim w łódzkiej Filmówce.

Ale nie zamierzał być częścią przemysłu filmowego. Marzył o tym, by się usamodzielnić. „Nie chciałem nosić scenariuszy do akceptowania” – wspomina. Dlatego mimo sukcesów „Wniebowziętych” i „Jak to się robi” (1973), w których niezapomniany duet stworzyli Jan Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz, Kondratiuk zaszył się na odludziu, szukając nowych środków wyrazu. We wsi Gzowo – w chatce nad strumieniem – zaczął się najważniejszy etap w jego twórczości. Tam powstały baśniowo-poetyckie ballady o harmonii ze światem, nieuchronności przemijania, m.in. „Mleczna droga”, „Gwiezdny pył” i „Wrzeciono czasu”.

[i]Weekend z Andrzejem Kondratiukiem

17.05 | tvp kultura | sobota, niedziela[/i]

Twórczość Andrzeja Kondratiuka ma w sobie klimat czeskiego kina. Reżyser, jak dawniej Forman, a dziś Hrebejk czy Zelenka, jest wrażliwym obserwatorem życia. Ale refleksyjnej zadumie często towarzyszy ciepła ironia. Widać to było już w debiutanckiej „Dziurze w ziemi” (1970), nagrodzonej w Karlovych Varach.

Dzięki wyróżnieniu na międzynarodowej imprezie Kondratiuk zdobył przychylność peerelowskich władz. Tyle że nie zamierzał z niej korzystać. Następne obrazy: purnonsensowa „Hydrozagadka”, a zwłaszcza „Skorpion, Panna i Łucznik” zirytowały partyjnych dygnitarzy. Ten ostatni trafił jedynie do wąskiego rozpowszechniania. Zamknięto mu również drogę na festiwal w Wenecji.

Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Telewizja
"Pingwin" na platformie Max. O czym opowiada serial o przeciwniku Batmana?